sobota, 12 września 2015

Rozdział 5: Sekrety

Witajcie po dość długiej przerwie... Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda. Przez długi czas nic nie dodawałam, ale to przez to, że były wakacje, a w tym roku dużo podróżowałam, a potem nadeszła szkoła i tak jakoś wyszło... Więc oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę o wasze opinie.
Pozdrawiam! :)


__________________________________________________________






Peeta nie przynosi żadnych nowych butelek do domu. Nawet wtedy, gdy odwiedza Haymitcha. Myślę, że pozostanie z dala od białego trunku. Czasami, kiedy wpadamy na siebie, jestem na tyle blisko, aby czuć – a raczej nie czuć – jego oddech.

Nie wyczuwam alkoholu.

Doceniam jego wysiłki. Jestem pewna, że to nie jest dla niego łatwe. Widziałam skutki odstąpienia od alkoholu wcześniej u kilku pacjentów mojej matki. Wiem, że to nie jest przyjemne, ale nigdy nie spodziewałam się, że Peeta zrobi to dla moich dzieci. Nigdy nawet nie spodziewałam się, że zrobi to dla samego siebie. Nie jestem pewna dla kogo to robi. Przez kilka dni wygląda jakby był chory, drżą mu ręce i widać desperacki blask w jego oczach. Ale to przechodzi. Przypuszczam, że nie był tak daleko na drodze alkoholizmu jak przypuszczałam.

Haymitch przychodzi na obiad. Widząc stan jego kuchni, jestem bardziej niż szczęśliwa, bo mogę zapewnić mu pożywny posiłek. Nie zapomniałam co mu zawdzięczam. Nie zapominam również jak widział moje nagie, głodujące ciało, ale na szczęście nie wspomina tego. Zamiast tego drażni się bezlitośnie z Peetą. Poprzez ich żarty, zobaczenie co łączy dwóch zwycięzców nie jest wcale takie trudne.

Haymitch przychodzi bez zapowiedzi, ale nie codziennie. Kiedy tu jest pije do obiadu wodę, zamiast alkoholu. Nadal pije gdy wraca do domu, ale przynajmniej zatrzymuje to poza tym domem.

To dziwne, jak szybko stworzyłam swego rodzaju własny dom.

Dni mijają. Wszyscy przywykliśmy do wygodnej rutyny. Ivy śpi większość nocy. Arrow już nie boi się ciemności w swoim dużym pokoju. Odwiedzamy Prim i jej rodzinę. Ulżyło mi widząc, że ona i jej dzieci nabierają masy. Chleb z piekarni pomaga i jedzenie, które przynoszę w plecaku, gdy tylko mogę.

Łatwiej jest nawiązać kontakt z trzeźwym Peetą. Uczy mnie grać w pokera. Po trzech nocach, opanowuję grę na tyle dobrze, żeby go pokonać. On prycha i mówi, że to jest tylko szczęście początkującego. Gdy mówię o tym Haymitchowi, nawet nie próbuję ukryć głupawego uśmieszku. Rechocze i mówi, że też chce grać. Haymitch mówi, że Peeta ssie pokera ale nie ma wyjścia, abym pokonała jego. Więc gramy.

Uśmiech Haymitcha znika stopniowo, kiedy dociera do niego, że wycisnęłam z nich wszystko, co się dało.

– To jest żenujące, Haymitch – narzeka Peeta. – Ile razy graliśmy w pokera z innymi zwycięzcami w Kapitolu?

Uśmiecham się z wyższością. Jestem straszną kłamczuchą, ale okazuje się, że mam jeszcze coś, co nazywają "pokerową twarzą". Byłam też dobra z matematyki w szkole. Poza tym, mogę powiedzieć, kiedy Peeta kłamie. Patrzy zbyt intensywnie na swoje karty, a czasami zgrzyta zębami. Haymitch jest bardziej nieprzewidywalny, ale często popełnia błędy. On również mnie nie docenia co jest jego błędem.

Dzisiejsza noc jest ciemna i deszczowa, a na dodatek nie ma prądu. To nie zdarza się często w Wiosce Zwycięzców, w przeciwieństwie do Złożyska. Peeta wygląda nieswojo, ale nie chce powiedzieć dlaczego. Tylko mamrocze coś o Piątce. Zapalamy świece i gramy w pokera jak zwykle. Nie ma śladu Haymitcha.

– Nocami grałam w szachy z Galem – wypalam nagle. Nie wiem dlaczego. Nigdy nie mówiłam Peecie o Gale’u chyba, że słucha historii, które opowiadam Arrowowi.

Peeta traci żetony, które trzymał w ręku na stole.

– Och – odchrząkuje. – Czy był dobrym szachistą?

– Lepszym niż ja – uśmiecham się. – Był strategikiem. Mógł myśleć dużo dalej w przyszłość, a ja mogłam zaplanować dwa lub trzy przyszłe ruchy.

– Wygląda na to, że jesteśmy na tym samym poziomie – Spoglądam na niego. Kładzie resztę swoich żetonów na stole. Nie podnosi wzroku. – Chciałabyś zagrać w szachy jakiejś nocy?

Moja odpowiedź jest natychmiastowa i spontaniczna.

– Nie – Nie mogę mu wyjaśnić, dlaczego. Być może nawet sama sobie nie potrafię wyjaśnić. Nie mogę nie zauważyć, jak złapał się krawędzi stołu lewą ręką tak mocno, że zbielały mu knykcie. – Ale lubię grać z tobą w pokera – mówię delikatnie.

Jest cień uśmiechu na jego ustach, kiedy w końcu na mnie spogląda.

– Mówisz to tylko dlatego, bo zawsze wygrywasz, Katniss – odpowiada.

Chichoczę.

Jest słoneczny kwietniowy dzień. Peeta i ja siedzimy na dywanie w salonie, a Ivy raczkuje między nami – ode mnie do niego i tak w kółko. Promienieje i jest z siebie dumna. I nic dziwnego, bo sama jestem zachwycona. Peeta ku mojemu zachwyceniu,
śmieje się. Nie sądzę, bym kiedykolwiek wcześniej słyszała jego śmiech, przynajmniej nie w ten sposób. Linie zmartwień i lata wydają się znikać przed moimi oczami i przez sekundę widzę przebłyski chłopca, którym musiał być przed tym, jak wysłali go na Igrzyska. Podnosi Ivy gdy wraca do niego, trzyma ją w ramionach do góry nogami i łaskocze ją. Ivy piszczy w uciesze.

Nagle Peeta przestaje. Patrzy na coś za moimi plecami i odkłada Ivy na dywan. Patrzę przez ramię i widzę moją matkę, opierającą się o otwarte drzwi z dziwnym wyrazem twarzy, który nie wiem co może oznaczać.

– Um... Jak się pani miewa, pani Everdeen? – Peeta mówi rumieniąc się.

Ja także się rumienię, cholera.

– Cześć, mamo. Nie słyszałam jak wchodzisz.

– Cześć, kochanie – Jest coś dziwnego w jej uśmiechu. – Zapukałam do drzwi, ale nikt nie otworzył. Słyszałam cię, więc weszłam do środka. Mam nadzieję, że to nie problem.

Podnosi Ivy, która natychmiast zaczyna bawić się jej naszyjnikiem.

– Ktoś tu nauczył się czołgać. Brawo, Ivy! – uśmiecha się do niej, a ona wkłada palce do ust swojej babci.

– Tak, dzisiaj się tego nauczyła – uśmiecham się dumnie.

– To dlatego jesteś taka... rozradowana.

– Tak – Jestem zdenerwowana. Dlaczego jestem zdenerwowana? Czuję się tak jak jak kiedyś, gdy mama przyłapała mnie i Gale'a na kanapie, kiedy miałam 17 lat. Gale miał rękę pod moją koszulą, a kiedy mama wygoniła go z domu, musiałam znieść najbardziej krępującą rozmowę jaką miałam z matką. Kiedykolwiek.

Aby ukryć zdenerwowanie, pytam ją, czy chciałaby napić się herbaty.

Biorę Ivy i idziemy do kuchni, a matka idzie za nami. Znam to spojrzenie – jest coś trudnego lub nieprzyjemnego, co musi powiedzieć. Nalewam herbatę do filiżanki, a ona siada przy stole w kuchni. Biorę szklankę wody dla siebie i także siadam.

Moja matka mówi o sąsiadach, ale wiem, że to nie po to naprawdę tu przyszła. Marszczę brwi. Peeta wchodzi do kuchni, ale gdy widzi mnie karmiącą Ivy rumieni się i wygląda na speszonego. Nawet Ivy patrzy na niego, ale nie przestaje jeść.

– Ja, uh... Idę do Haymitcha – mówi. Unika patrzenia na mnie.

Chcę mu powiedzieć, że nie ma powodu, aby czuł się niezręcznie , ja tylko karmię swoje dziecko. Ale nie chcę o tym dyskutować w tej chwili, nie przy matce.

 – Dobrze. Wrócisz na obiad?

– Tak – mówi i praktycznie wybiega z domu.

Moja matka wyraźnie się odpręża gdy słyszy jak drzwi się za nim zamykają.

– Więc, po co tak naprawdę przyszłaś? – pytam ją unosząc brew.

– Musiałam z tobą porozmawiać. Na osobności.

Oferuję Ivy drugą pierś. Robi się coraz starsza i karmienie jej jest bardzo szybkie i sprawne. Cóż, jest przynajmniej szybkie i sprawne, gdyż głównie chce tylko mleka, nie komfortu.

– Coś się stało?

Moja matka nie odpowiada od razu, jakby rozważała co powiedzieć.

– Arrow mówił ci coś o szkole w ostatnim czasie?

– Nie bardzo – odpowiadam. – Dlaczego?

– Słyszałam kilka rzeczy od pani Beech. O Arrowie i... szkole – Pani Beech jest matką Erici, jednej z koleżanek z klasy Arrowa. Jest również sąsiadką mojej matki.

– Czy coś jest nie w porządku? – Jeśli tak na pewno nauczycielka Arrowa powiedziałaby mi. Lub dyrektor.

– Pani Beech powiedziała mi, że niektóre dzieci drażnią Arrowa w związku z... – jej głos cichnie.

– W związku z czym?

– W związku z faktem, że mieszka w Wiosce Zwycięzców oraz charakterem twojej... pracy.

To jest jak kopniak wymierzony w brzuch.

 – Czy ludzie naprawdę wierzą w takie małostkowe plotki, że jedynym powodem dlaczego tu mieszkam to to, że sypiam z Peetą Mellarkiem? – syczę zła bardziej niż zamierzałam. Ivy na chwilę przestaje ssać i patrzy na mnie pytająco. Uśmiecham się do niej uspokajająco.

– Wiesz co ludzie myślą, Katniss – moja matka wzdycha. – Z pewnością cię to nie dziwi? – Niezupełnie. Ale nie spodziewałam się, że  ktoś rzeczywiście będzie o tym mówił na oczach swoich dzieci. Że dotrze to do mego sześcioletniego syna. – A potem zastaję was tu śmiejących się z Ivy na podłodze.

– Ona tylko uczyła się raczkować.

– Wyglądało bardzo przytulnie jak dla mnie.

Ivy kończy jeść i nadszedł czas na jej drzemkę.

– Zaniosę Ivy na górę – mówię jej sztywno. – Wtedy będziemy mogły spokojnie porozmawiać. – Kiwa głową.

Szybko zmieniam jej pieluchę i kładę ją w nowej kołysce. Dopiero co przeniosła się z mojego łóżka. Szepczę "śpij spokojnie" i zamykam za sobą drzwi. Przez chwilę nasłuchuję jej, ale nic nie słyszę. Teraz zwykle idzie spać bez problemu, bez żadnego zamieszania
.

Teraz muszę stawić czoło swojej matce. Czuję, że ta rozmowa może skończyć się nieprzyjemnie tak jak smutna lekcja kiedy miałam 17 lat. Moja matka jest uzdrowicielką. Nie było żadnego opowiadania o ptaszkach i pszczółkach. Była szczera do bólu i to było żenujące.

Gdy wchodzę do kuchni dopiła swoją filiżankę herbaty. Nie oferuję jej drugiej.

– Jeśli masz coś do powiedzenia, to powiedz to – mruczę.

– Katniss, masz 30 lat. Nie muszę cię pouczać – wzdycha.

– Ale nadal będziesz to robić, prawda? – mój głos jest wrogi. – To trochę późno, by zacząć ingerować w moje życie, nie sądzisz?

Otwiera usta, a następnie je zamyka, jak gdyby nie wiedziała na które pytanie odpowiedzieć w pierwszej kolejności. Moje słowa muszą boleć. Dobrze, bo tego chciałam. Ona wie bardzo dobrze, że dbałam o siebie odkąd skończyłam 11 lat. Mimo, że między nami jest znowu dobrze, mimo że wyszła z depresji i prawdopodobnie jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek, to nie znaczy, że zapomniałam.

– Bycie samotnym jest w porządku, Katniss. Ale także w porządku jest... chcieć więcej – Mam zamiar jej przerwać, ale  podnosi rękę, żeby mnie uciszyć i potrząsa głową. – Proszę, pozwól mi skończyć. Mam na myśli to, że to naturalne gdy jesteś samotna i możesz chcieć kogoś. Gale’a nie ma od pół roku. To niezbyt dobry czas, aby zaangażować się z kimś innym. I na pewno nie jest w porządku, jeśli robisz to z pewnego poczucia obowiązku.

Ku mojemu przerażeniu, czuję łzy w moich oczach. Cicho odchrząkuję.

– Nie chcę go – mówię sztywno. – Nie jesteśmy zaangażowani w ten sposób. Jestem tylko jego
gospodynią. Żyjemy w tym samym domu. Peeta nigdy nie oczekiwałby niczego ode mnie.

– Widziałam, jak on patrzy na ciebie – sprzeciwia się. Marszczę brwi. Co ona mówi? – I co ważniejsze, widziałam, jak ty patrzysz na niego.

Co? Kręcę głową.

– Wyobrażasz sobie za dużo. Naprawdę, mamo, posuwasz się za daleko. Jeśli będę chciała porady na temat mojego życia osobistego, poproszę cię. Ale do tego czasu...

Teraz wygląda jakby mnie przepraszała.

– Przykro mi, Katniss. Nie chcę żebyś czuła się nieswojo, ale chcę, abyś była ostrożna. Musisz wiedzieć, że ludzie plotkują i Arrow za to płaci.

Szybko wycieram łzę.

– Dlaczego mi nie powiedział?

– Pewnie chciał cię chronić.

Mój dzielny chłopak, chciał chronić swoją matkę.

– Pójdę porozmawiać z dyrektorem – mówię jej. – I porozmawiam z Arrowem.

– Zrobisz to – Wstaje od stołu. – Muszę iść, mam do odwiedzenia kilku pacjentów. Dziękuję za herbatę. – Kiwam głową i bez słowa odprowadzam ją do wyjścia.

Moja matka jest prawie w drzwiach, kiedy zatrzymuje się i odwraca się do mnie.

– Przepraszam za wtrącanie się w twoje życie osobiste, Katniss. Nigdy nie miałam takiego zamiaru. Ale... – zatrzymuje się. – Bądź ostrożna... ze swoim sercem.

– Nie sądzę, że mam serce z którym powinnam być ostrożna – Odwracam wzrok.

– Dlaczego tak sądzisz? – pyta cicho. Nie mogę odpowiedzieć. Jest mi wstyd. – Martwię się o ciebie, Katniss. – Nadal nie patrzę jej w oczy. Wzdycha.

 – Nie chcę ci tym zawracać głowy, jeśli naprawdę nie chcesz o tym rozmawiać. Ale wiedz, że jeśli chcesz porozmawiać, jestem tutaj, dobrze?

– Dziękuję – mruczę.

Wpatruję się w zamknięte drzwi długo po tym jak wyszła.

Rozmawiam zarówno z dyrektorem jak i nauczycielem Arrowa, pozostawiając bez wątpienia, że oczekuję od nich, iż będą kłaść szczególną uwagę na Arrowa i upewnienią się, że dokuczanie zostanie zatrzymane. Obiecują, że będą, ale mam złe przeczucia. Dzieci są zbyt dobre w ukrywaniu emocji od dorosłych.

Tak jak podejrzewała moja matka, Arrow stara się mnie chronić. Kiedy próbuję z nim porozmawiać, zapytać go, czy ktoś mu dokucza lub mówi rzeczy o mnie milczy i patrzy w dal.

– Byłoby łatwiej, gdybym nie odprowadzała cię do szkoły, Arrow? – pytam go. – Być może, jeśli dzieci nie będą mnie widzieć nie będą sobie przypominać…

Kręcie energicznie głową.

– Nie, mamo. Lubię, kiedy idziemy razem do szkoły.

Czuję węzeł w brzuchu. Czy chce, żebym go odprowadzała, bo jest zastraszany przed i po szkole?


Decyduję się wziąć sprawy w swoje ręce. Nie mówiąc Peecie powodu, pytam go, czy nie ma nic przeciwko jeśli zaprosiłabym kilku znajomych Arrowa. Wygląda na zaskoczonego, ale zgadza się. Pewnej niedzieli zapraszam jego dwóch najlepszych przyjaciół wraz z ich matkami. Peeta decyduje trzymać się z dala, co jest prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem. Drew i Slate, wraz z ich matkami, które znam dość dobrze, wydają się na początku nieco onieśmieleni. Wiem z własnego doświadczenia, jak przytłaczający jest ten dom w pierwszej chwili, kiedy jesteś przyzwyczajony do małych domów w Złożysku. Chłopcy szybko się oswajają i łagodzą napięcie, także Anna i Lily się odprężają, zwłaszcza przy filiżance kawy i obfitych ilościach szarlotki. Arrow także zostaje zaproszony do domu chłopców i wygląda na naprawdę szczęśliwego, kiedy kładę go spać tej nocy. Rozmawia ze mną znacznie więcej niż w poprzednim tygodniu. Mam nadzieję, że jeśli mogę utrzymać bezpieczną sieć jego przyjaciół, będzie go to nieco chronić przed znęcaniem się. Muszę normalizować nasze życie w Wiosce Zwycięzców.

Myślę, że to pomaga, bo z każdym tygodniem przy obiedzie Arrow mówi mi więcej o szkole i wydaje się szczęśliwszy. Serce mi pęka, że nie mogę ochronić mojego dziecka od wszystkiego. Chciałabym trzymać go cały czas w zamknięciu, ale nie mogę. Muszę wysłać go w świat i nic nie mogę na to poradzić.

Jestem zaskoczony, że Peeta jest w kuchni. Nie ma nawet szóstej nad ranem, a on już nie śpi. Co więcej, on
piecze. Wiem, że jest synem piekarza, ale nigdy nie widziałam go wcześniej piekącego.

– Dzień dobry – mówi z cieniem uśmiechu na ustach.

– Dzień dobry – odpowiadam. – Pieczesz... chleb?

Muszę brzmieć jakbym była obrażona lub
czuła się niebezpiecznie, bo jak wiem, że moje umiejętności pieczenia są mniej niż zadowalające.

– Nie mogłem spać i nagle po prostu poczułem chęć do pieczenia. Nie piekłem od... – Milknie, patrzy w jeden punkt przez kilka sekund. Następnie, jakby wybudza się z transu. – Nieważne.

Kładę Ivy na podłodze. Pilnowanie jej to teraz dość dużo roboty, gdyż teraz raczkuje. Arrow jeszcze śpi. Naprawdę chciałbym, żeby Ivy budziła się znacznie później. Patrzę na Peetę, na sposób w jakim koncentruje się na cieście. Zastanawiam się, czy nie spał całą noc, ponieważ ciasto już urosło.

– Nauczyłbyś mnie? – pytam, zanim mam szansę pomyśleć o tym, czy jest to dobry pomysł. Rumienię się. – Chodzi mi o to, że jestem... Nigdy nie byłam dobra w pieczeniu. Moje chleby wyglądają jak... Cóż, widziałeś je.

Uśmiecha się.

 – Nie ma nic złego w twoim pieczeniu. Bochenki są tylko trochę...płaskie – Jest zbyt miły, wiem to. Wyglądają jak wraki pociągów, ale przynajmniej smakują dobrze. – Ale tak, pokażę ci. Chodź tu.

Stoję obok niego przy ladzie. W ciągu minuty, moje ręce są pokryte lepką masą ciasta, ale o dziwo jego są czyste. Nie mam pojęcia, jak on to robi. Wzdycham sfrustrowana, on zrobił dwa doskonałe bochenki chleba, a wszystko co ja zrobiłam to bałagan. Peeta śmieje się i dosypuje mi trochę więcej mąki.

– Tu, rób to tak – mówi i
ociera palcami moje dłonie, używając tyle mąki, aby usunąć większość ciasta, które przykleiło się do moich rąk.

To pierwszy raz, kiedy celowo mnie dotknął. To nie jest żadna pieszczota. On tylko pomaga mi się oczyścić, ale czuję, że jest to... intymne. Wstrzymuję oddech, choć nie wiem dlaczego. Nagle zdaję sobie sprawę, że zadał mi pytanie, ale go nie słyszałam i nie odpowiedziałam, bo patrzy na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.

– Um... Przepraszam, co powiedziałeś?

– Powiedziałem, że możesz umyć ręce, aby pozbyć się reszty ciasta, a później wysypać nieco więcej mąki na stół i na dłonie kiedy będziesz robić ostatni chleb. Powinno pomóc.

– Nie odpuścisz mi, prawda? – przekrzywiam brew. Ale i tak robię tak jak mówił i reszta ciasta schodzi stosunkowo łatwo.

– Nie – mówi, dając Ivy drewnianą łyżkę do zabawy. Zabawki, które nie są naprawdę zabawkami są dużo bardziej interesujące niż te
prawdziwe.

Peeta ma na sobie spłowiałe dżinsy i biały t-shirt, który pokazuje jego krępą, muskularną budowę. Nigdy wcześniej nie zauważyłam jakie szerokie ma barki. Nigdy nie zauważyłam... Czuję ciepło na mojej twarzy i uświadamiam sobie, że musi to być rumieniec. Cholera. Szybko odwracam się do pieca, otwieram go i sprawdzam bochenki chleba, które są już w środku. To wymówka, żebym mogła wyjaśnić moją zaczerwienioną twarz o którą pewnie zapyta. A może używam to jako wymówkę dla siebie.

– Jesteś w tym dobry – mówię, kiedy mogę odwrócić twarz w jego stronę. – W pieczeniu, mam na myśli.

– Cóż, mimo wszystko jestem piekarzem.

To dziwne, nigdy nie myślałam o nim jako o piekarzu. Nie mieszka nad piekarnią od kiedy wygrał Igrzyska.

– Podoba mi się, że wciąż myślisz o sobie jako o piekarzu – mówię.

– Cóż, na pewno przebija „zabójcę”, czyż nie? – pyta i jego wyraz twarzy się zmienia. Zaczyna czyścić miskę od ciasta, unikając mojego wzroku.

– Nie to miałam na myśli – szepczę. Jestem zła w słowach. Właściwie to powinnam się zamknąć.

– Wiem – mamrocze. – Jednak to wciąż prawda.

– Co? Że jesteś piekarzem?

– Nie, że jestem mordercą.

Kręcę powoli głową.

– To nie jest coś, co wybrałeś. Nie miałeś nad tym żadnej kontroli…

– Co z Madge? – przerywa mi. Nie patrzę na niego.

– Nie mogę... Proszę, nie mówmy o tym.

– Wiem, że byłaś jej przyjaciółką. Zabiłem ją, Katniss. Jak się z tym czujesz?

Kiedy byłam młodsza, odtwarzałam tę scenę w głowie wiele razy, późno w nocy. Staram się uniknąć odpowiedzi na jego pytanie.

– Nie zabiłeś jej – mój głos jest niski i stabilny.

– Tak, zabiłem – Wygląda na pokonanego.

Wskazuję na piec. Przez szybę, widzimy rosnące bochenki chleba.

– Widzisz to? – Marszczy brwi, nie rozumiejąc. – To jest chleb. To życie. To jedzenie, to ratuje ludzi. Jesteś piekarzem, Peeto. Nie zabójcą. Być może... zabiłeś ludzi, choć zrobiłeś to, by przetrwać. Ale to nie jest to kim jesteś.

Śmieje się gorzko.

– Może jest? Byłem popieprzony na długo przed Igrzyskami, które zakończyły moją pracę. Życie pod stałą groźbą wałka do ciasta, który może ci coś zrobić. Nie wiem, może to było najlepsze. Może sposób w jaki traktowała mnie moja matka zahartował mnie do wygranej. Nikt przyzwoity nigdy nie wygrywa Igrzysk. Może miałem mniej zdrowego rozsądku i człowieczeństwa do stracenia.

– Peeto... – Wygląda na przegranego. Bez zastanowienia dotykam jego ramienia. Jego skóra jest tak ciepła pod moimi palcami. Ściskam go uspokajająco, czując, jak bardzo jego mięśnie są twarde. – To nie jest twoja wina. To nie twoja wina, że twoja matka tak źle cię traktowała i to nie twoja wina, że zostałeś wylosowany. Zrobiłeś to, co trzeba było zrobić, aby przeżyć. To wszystko.

Bierze głęboki oddech.

– Chciałbym w to uwierzyć. Ale tak dla przypomnienia... Chcę powiedzieć, że mi przykro. Przepraszam że rzuciłem ci ten chleb zamiast ci go dać, jak powinienem zrobić. I przepraszam, że nie zrobiłem nic, aby pomóc, gdy Gale zmarł i prawie pozwoliłem, aby twoje dzieci umarły z głodu.

Zastanawiam się, co to znaczy. Nie miał żadnego obowiązku, aby mi pomóc, kiedy owdowiałam. Dziesiątki górników ginie w wypadkach każdego roku. Złożysko jest pełne wdów. Ale pozwólmy temu minąć. Ta rozmowa jest wystarczająco trudna.

– Chcę podziękować... za uratowanie mi życia. Dwa razy – Trudno mi dziękować dla każdego za cokolwiek. Nie chcę dziękować ludziom, ponieważ oznacza to, że jestem im coś winna. Peeta nic nie mówi, tylko kiwa głową i patrzy w dal.

Zapach świeżego chleba rozprzestrzenia się w kuchni.

Jestem drażliwa i podenerwowana cały dzień, warczę na dzieci i unikam Peety jak tylko mogę. Odrzucam jego propozycję gry w pokera i i kładę się wcześniej do łóżka. I teraz nie mogę spać.

Ivy śpi w swoim łóżeczku; słyszę jej miękki, spokojny oddech. Zwykle kołysze mnie do snu. I wiem, że naprawdę powinnam odpocząć, skoro jestem na nogach od piątej rano. Mimo to, sen nie przychodzi. Przewracam się z boku na bok i przeklinam do siebie nie wiedząc dlaczego. Być może nie powinnam kłaść się do łóżka tak wcześnie, ale po prostu nie mogłam dziś znieść patrzenia na Peetę.

Patrzenia na Peetę?

Z jakiegoś powodu, wszystko o czym byłam w stanie myśleć to jego ręce. Sposób w jaki wyglądają kiedy ugniata ciasto, mięśnie poruszające się pod jego bladą skórą... A jego ręce były tak ciepłe, że w porównaniu do moich rąk płonęły.

Jestem w szoku, kiedy uświadamiam sobie, że odruchowo ścisnęłam moje uda razem, tworząc tarcie między nimi. Czuję puls między nogami, to wszystko jest znajome, tylko nigdy nie w taki sposób.

Nigdy nie myślałam o nim.

Nie minął nawet rok. A ja leżę tu w łóżku, myśląc o człowieku, który nie jest Gale'em. Co, kurwa, jest ze mną nie tak?

Moje serce przyspiesza.

Jest tak cicho. Peeta musi być na dole. Wiem, że nie chodzi spać tak wcześnie. W rzeczywistości, nie wiem kiedy idzie do  łóżka. Wiem tylko, że musi to robić dużo później niż ja. Nie sądzę, że dużo śpi. Słuchając uważnie jego kroków, moja twarz płonie ze wstydu, pozwalam mojej prawej ręce przemieszczać się w miejsce, gdzie pragnęła się znaleźć przez cały dzień. Podciągam swoją koszulę nocną i wsuwam palce do majtek.

Nie mogę myśleć o ostatnim razie kiedy to robiłam. To było z Galem. Wydaje się jakby wieki temu... noc przed jego śmiercią. Muszę zablokować wspomnienia. Myślenie o tym za bardzo boli.

Tłumię jęk, kiedy czuję, jak jestem mokra. Tylko od... gryzę wargę. Tylko od myślenia. Nieco szerzej rozsuwam nogi, wsuwam palce do środka, zbierając wilgoć którą następnie wyciągam na moją łechtaczkę. Muszę to skończyć. Szybko, bez myślenia o tym, co robię.

Moje ciało szarpię się pod wpływem dotyku, prawie jakby to nie była moja ręka.

Odwracam głowę tłumiąc jęk w poduszkę. Umrę ze wstydu, jeśli Peeta wejdzie na górę i mnie usłyszy. Ściskam powieki. Moja lewa pięść ściska pościel. Palec prawej ręki rysuje okręgi wokół mojej łechtaczki, wysyłając chwilowe wstrząsy elektryczności po kręgosłupie, powodując, że moje ciało rzuca się w niekontrolowany sposób. To nie potrwa długo, a biorąc pod uwagę okoliczności, to chyba lepiej. Mój oddech przyśpiesza, czuję ścisk w dolnej części brzucha, ponieważ jestem na skraju.

Wtedy słyszę znajome kroki. Zaskakująco ciężkie dla kogoś, kto przeżył Igrzyska Głodowe. On na pewno nie jest myśliwym. Poszłam do łóżka więcej niż godzinę temu, więc musi myśleć, że śpię. Nie ma pojęcia, że wciąż jestem na jawie, z ręką między nogami, gdy myślę o... Jestem przerażona, bo uświadamiam sobie, że nie mogę przestać. Powinnam po prostu przestać, ale nie mogę.

Jest tuż obok moich drzwi, które na dodatek nie są zamknięte. Tłumię moje jęki w poduszkę, wiem, wiem, że jest tuż za niezamkniętymi drzwiami i może wejść do środka i wyciągnąć rękę w moim kierunku, w pościel, a ja…

Czy jego kroki zawsze zwalniają, gdy przechodzi obok moich drzwi? A może to tylko moja wyobraźnia? Przeżywam orgazm i nasłuchuję jego kroków, które znikają w pokoju na końcu korytarza. Czy mógł usłyszeć moje gwałtowne wdechy i pojękiwanie? Mam rozpaczliwą nadzieję, że nie. W tym samym czasie, czuje się tak, jakby sama myśl o nim, że jest tak blisko, że może mnie usłyszeć wydłuża i wzmaga mój orgazm.

Moje ciało opada na materac, cięzko i bez kości. Wstyd mi, że dotykałam siebie, ale przede wszystkim, jestem zawstydzona, bo robiąc to myślałam o
nim.

Jestem zmęczona. Kręci mi się w głowie. Moje serce galopuje w klatce piersiowej.

Zwijam się w kłębek i zasypiam.

Trudno mi spojrzeć mu w oczy przy śniadaniu, udając jak gdyby nic się nie stało, że wyobrażałam sobie jego ręce dotykające mnie, zamiast swoich. Zamiast Gale’a.

Ale oczywiście Peeta nie ma o tym pojęcia. Nie mógł mnie usłyszeć w nocy, bo zachowuje się jak zwykle. Tylko ja czuję, że coś się zmieniło.

Próbuję unikać go jak tylko mogę, co jest zadziwiająco trudne. Jestem świadoma, że ostatnio spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Nie koniecznie rozmawialiśmy albo robiliśmy coś szczególnego, po prostu byliśmy razem w tym samym pokoju.

Ale dziś, nie mogę tego znieść. Czuję się tak, jakby jego wzrok przeszywał mnie na wylot, że słyszał co robiłam wczoraj. Najgorsze jest to, że moje ciało pamięta i jestem w szoku, kiedy dociera do mnie, że moje ciało chce
więcej. Próbuję się usprawiedliwić. Oczywiście, moje ciało chce więcej. Gale'a nie ma od długiego czasu, a nawet w ciągu kilku ostatnich miesięcy przed jego śmiercią, byłam w zaawansowanej ciąży i miałam noworodka. Ale już nie. Jestem zdrową kobietą z potrzebami. Moja mama powiedziała, że to w porządku pragnąć kogoś, choć nie jestem pewna czy byłaby zadowolona, gdybym powiedziała jej o tym.

Usprawiedliwienia nie pomagają w ogóle. Zamiast tego, powodują, że łzy napływają mi do oczu. Przerażona bełkocze przeprosiny i wybiegam z pokoju zostawiając Peetę z Ivy. Gdy wracam po 15 minutach wygląda na smutnego, ale nic nie mówi. Musiał zauważyć moje zaczerwienione oczy i spuchniętą twarz, ale jest zbyt uprzejmy – lub zbyt przerażony – by coś powiedzieć.

Znowu idę do łóżka wcześnie. Nie mogę grać z nim w pokera jakby nic się nie stało.

To nie pomaga, wręcz przeciwnie. Nie uwalniam się od niego, ponieważ w ciemności widzę jego niebieskie błyszczące oczy. Wiem, że to tylko moja wyobraźnia, ale czuje się jakby były prawdziwe. Moja ręka porusza się wbrew mojej woli do miejsca między moimi nogami. Dziś w nocy nie jestem zaskoczona tym, że jestem znowu mokra. I tym razem, imię na moich ustach, to które krzyczę w poduszkę, kiedy dochodzę, jest na pewno jego.

Rano znowu staram się go unikać. Wychodzi mi to dobrze aż do drzemki Ivy. Mijam zakręt i nagle go widzę. Wygląda na... zranionego. Staram się przełknąć gule w gardle. Nigdy nie chciałam go zranić. Nigdy nie chciałam…

– Czy zrobiłem coś co cię uraziło, Katniss? – pyta cichym głosem, tak aby nie obudzić Ivy. Kręcę głową bez słowa. – Myślę, że tak, bo od kilku dni dziwnie się zachowujesz. Cokolwiek to jest, przepraszam.

Patrzę w podłogę i jestem przerażona, kiedy łzy zaczynają spływać mi po policzkach, a ja nie mogę ich zatrzymać. Kiedy widzi moje łzy zbliża się, dotyka mojego policzka swoimi dużymi, ciepłymi dłońmi i je wyciera.

– Och, Katniss, proszę nie płacz.

Stoi zbyt blisko mnie. Ale za nic nie mogę się odsunąć. Dwoma palcami podnosi moją brodę zmuszając mnie, abym spojrzała mu w oczy. Nawet przez łzy, widzę wyraźnie jego jasne niebieskie oczy.

Nie mogę się opanować. Wstrzymuję oddech.

Nie mogę powiedzieć, co przeszło między nami w tym momencie. To wydaje się trwać wiecznie. Potem łamię nasz kontakt wzrokowy i odwracam się. Nie idzie za mną.

W nocy, gdy dzieci są w łóżku, Peeta jest bardzo cichy.

– Katniss, jest coś, co muszę ci powiedzieć – mówi w końcu. - Powinienem to zrobić wcześniej, ale ... Nie wiem, dlaczego nie mogłem.

Mam nadzieję, że nie widać po mnie strachu. Powie mi. Powie mi, że słyszał, albo że zrozumiał, albo …

– Jadę do Kapitolu.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 4: Syn piekarza

Kiedy ostatni raz mieszkałem w jednym domu z innym ludźmi? To musiało być przed moimi dożynkami. To było długie 14 lat temu.


Może to być równie dobrze innym życiem.


Trudno przyzwyczaić się do tych wszystkich dźwięków. Nie chodzi o to, że dzieci Katniss są takie głośne. Kiedy myślę o tym, jak walczyliśmy z braćmi, gdy byliśmy mali, Arrow jest raczej cichy w porównaniu do nas. Chociaż Ivy jest tylko dzieckiem, naprawdę nie płacze dużo. Miałam wrażenie, że dzieci płaczą cały czas. Może dlatego, że to wmówiła mi matka, kiedy byłem dzieckiem, nie wiem. Tak czy inaczej, dzielenie z kimś domu oznacza o wiele więcej dźwięków, niż jestem przyzwyczajony.


Nie rozmawiam z Katniss za dużo. Nie jestem pewien o czym z nią rozmawiać, albo jakie tematy są bezpieczne. Przeszłość jest trudna pomimo, że próbowaliśmy mówić o tym parę razy. Ostatnio straciła swojego męża, więc to oczywiście drażliwy temat. Nasza dwójka tak naprawdę nigdy nie miała wspólnej przeszłości. Katniss i ja nigdy nie mieliśmy wspólnych wspomnień oprócz chleba, deszczu, głodu i bicia od mojej matki.


Reszta wspomnień jest moja, nie jej. Ona nigdy mnie nie zauważała. Pamiętam pięcioletnią dziewczynkę z dwoma warkoczami zamiast jednego, która śpiewała pieśń o dolinie. Gdy śpiewała mogę przysiąc, że ptaki milkły, żeby jej posłuchać. Od tamtej chwili, wpadłem po uszy.


Pamiętam drobną dziewczynkę ze Złożyska, rodzaj dziewczyny, na których widok moja matka robiła się podejrzliwa. Ilekroć weszły do piekarni. Dziewczyny, o których mówiła z pogardą, gdy tylko były za drzwiami. Ciemne, o oliwkowej cerze dziewczyny z kościstymi nogami i szarym lub ciemno brązowymi oczami, piegami na nosie i kośćmi policzkowymi.
Nigdy w moim pięcioletnim życiu nie widziałem dziewczyny, która była tak piękna jak Katniss Everdeen. Nie miała wielu przyjaciół, ale spotykała się z Madge Undersee w porze obiadu. Myślałem, że to dziwne, że ładna córka burmistrza, która mogła mieć za przyjaciela kogokolwiek, wolała towarzystwo biednej, cichej dziewczynki ze Złożyska. Zawsze uważałem, że Madge też musiała widzieć coś w Katniss. Coś wyjątkowego.


Nigdy nie odważyłem się z nią porozmawiać. Rozmowa z dziewczynką ze Złożyska nie była społecznie akceptowana dla dobrych chłopców z miasta takich jak ja, którzy byli ściśle kontrolowanych przez ich matki. Dopiero później, kiedy dorastaliśmy było do zaakceptowania (choć wciąż nie dla matek) zabieranie dziewczyn ze Złożyska na hałdy i pieprzenie ich. Nigdy nie mógłbym zrobić tego Katniss. Ostatnią rzeczą jaką chciałem przed Igrzyskami to było spędzenie czasu na hałdach. Zasługiwała na o wiele więcej.
W każdym razie i tak nie chciałaby mnie.


Kiedy wróciłem z Igrzysk był już Gale Hawthorne. Wiedziałem oczywiście, że on i Katniss byli partnerami do polowań i przyjaciółmi od lat. Widziałem ich po szkole, kiedy szedł za nią do domu lub kiedy patrzyłem jak idą razem do lasu.


Ona nie zwracała na to uwagi, ale ja tak. Zauważyłem, że kiedy w czasie zimy roku, kiedy osiągnęła 16 lat, Gale spojrzał na nią inaczej. Rozpoznałem go, ponieważ trzeba taki posiadać, aby go znać: chłopiec, czy mężczyzna, który jest beznadziejnie zakochany w Katniss Everdeen.


Ta rywalizacja zrobiła mnie takim zazdrosnym, że aż mnie przeraziła. Nie miałem pojęcia, że mogłem być portem dla tak mrocznych uczuć. Mogłem sobie wyobrazić Gale’a dotykającego, całującego ją, a nawet po prostu rozmawiającego z nią, a wtedy gotowała się we mnie wściekłość. Wyobrażałem sobie, jak walczę z nim na pięści. Oczywiście wygrałbym i po wszystkim Katniss patrzyłaby na mnie z uwielbieniem i powiedziałaby, że nigdy nie chciała pocałować Gale’a i podziękowałaby mi za uratowanie jej. Potem pocałowałaby mnie, zamiast niego. Kiedy ocknąłem się z moich marzeń, czułem głęboki wstyd.

Katniss Everdeen nie była moja, a gdybym rzeczywiście wdał się w bójkę z Galem na pewno by mi nie podziękowała. Znienawidziłaby mnie. Moim jedynym pocieszeniem było to, że Katniss nie wydawała się być zakochana w Gale’u. Na dodatek nie zauważała sposobu w jaki chłopiec ze szkoły patrzył właśnie na nią.


Gdy powiedziałem Caesarowi Flickermanowi – oraz całemu Panem – o dziewczynie, w której byłem zadurzony przez wiele lat, nie spodziewałem się, że wrócę do niej. Byłem pewny, że zginę na arenie. Plan Haymitcha był niespotykany w historii Igrzysk Głodowych. Nikt nie spodziewał się, że Zawodowcy zawrą sojusz z chłopakiem z Dwunastki. Zrobili to nie dlatego, że byli pod wrażeniem moich umiejętności, jak to zrobili z chłopakiem z Trójki, który potrafił ponownie uzbroić miny. Zrobili to ponieważ wiadomo, że Zawodowcy trzymają blisko swoich najsilniejszych wrogów, do czasu gdy większość trybutów nie zginie. Wtedy zwracają się przeciwko sobie. My zwracamy się przeciwko sobie. Tak zazwyczaj to wygląda. Tak było także podczas moich Igrzysk. Przez tyle lat mentorowania, mogę zauważyć jak przewidywalne są Igrzyska. Nie umarłem, ponieważ pokonałem Zawodowców w ich własnej grze. Wiedzieli, że jestem silny fizycznie ale nie wiedzieli, że  mogę być równie morderczy jak oni. Ich porażką było zlekceważenie mnie.

W pociągu, który wiózł mnie do domu jedyną rzeczą, która pozwalała mi funkcjonować było ponowne zobaczenie Katniss. Przypomniałem sobie, co Caesar powiedział – że jeśli wygram Igrzyska, dziewczyna w której byłem zakochany nie odmówiłaby mi. Marzyłem o zbliżeniu z Katniss. Chciałbym poprosić, aby wybrała się ze mną na spacer. Może mógłbym ugotować jej obiad, w moim nowym, dużym domu w Wiosce Zwycięzców i w końcu miałbym odwagę powiedzieć jej co do niej czuje. Jednak nie wiedziałem jak na to zareaguje, co się stanie później. Czy mnie pocałuje? Powie, że czuje to samo? Pamięć o jej uśmiechu, który widziałem bardzo rzadko, pomagał mi w ciemnych, nieprzespanych nocach w pociągu.

Wróciłem do Dwunastki pod koniec lata z krwią na rękach, której nigdy nie będę w stanie zmyć. Podczas mojej nieobecności, życie w Dwunastce nic się nie zmieniło, jednak coś pomiędzy Katniss i Gale'em zmieniło się podczas tych długich letnich dni. Być może nawet w czasie letnich nocy, chociaż starałem się o tym nie myśleć. Nie myliłem się. Gale i Katniss byli parą. Chodzili ramię w ramię. Całowali się nieśmiało, Katniss kiedy była pewna, że nikt nie powinien ich zobaczyć, Gale robił to, gdy wszyscy mogli ich zobaczyć. Był oczywiście dumny ze swojej pięknej dziewczyny. Widok ich razem to było więcej, niż potrafiłem znieść.
Zastanawiałem się czy warto rywalizować o jej względy. Gale był biednym górnikiem. Ja – zwycięzcą. Mogłem zapewnić jej życie, jakiego Gale nigdy nie byłby w stanie. Ale szybko zorientowałem się, że Gale ma coś czego ja nie mam. Był wolny. Wolny od koszmarów. Wolny od Kapitolu - przynajmniej tak wolny, jak może być w Dwunastce. Kiedy wróciłem do Kapitolu dwa miesiące po zostaniu zwycięzcą, prezydent Snow sprzedał moje ciało po raz pierwszy. Finnick, Cashmere i Gloss przyjęli mnie do swojej grupy zwycięzców do prostytucji. Nauczyłem się co robić od Finnicka i Cashmere i czego nie należy robić z opowieści Johanny.


Kiedy wróciłem do domu z Kapitolu, czułem się dekadę starszy niż kiedy opuściłem Dwunastkę. Postanowiłem, że nigdy nie wpuszczę Katniss do mojego nowego życia. Słyszałem opowieści o Annie i miałem kilka cichych rozmów z Finnickiem nad wieczornym drinkiem. Wiedziałem, że nigdy nie mogę narazić Katniss na to, żeby była celem Kapitolu. Nie wybaczyłbym sobie tego. Widziałem łzy Finnicka. Nie mogłem dać Snowowi więcej osób, które mógłby wykorzystać przeciwko mnie.


Jedynym sposobem, aby Katniss była bezpieczna, to trzymanie się z dala od niej. Zapomnienie o niej. Trzymanie się na dystans nie jest trudne, ale zapomnieć już tak. Czas pomógł, alkohol i tabletki też.


Były przedłużone stany bólu. Zwłaszcza kiedy zobaczyłem ich fotografię ślubną w gazecie, kiedy została żoną górnika. Nie spałem po tym prawie przez tydzień. Ale kiedy jej brzuch zaczął rosnąć, po prawie pięciu latach małżeństwa naprawdę zdałem sobie sprawę, że ją straciłem. Byłem otępiały mentorowaniem i innymi obowiązkami w Kapitolu, ale i tak zapiłem się prawie na śmierć tamtej nocy.


Widzieć dziecko Katniss zawinięte na jej piersi, idealną kopię jego ojca – to zbyt wiele. Wtedy po raz pierwszy dobrowolnie wybrałem się do Kapitolu.

Gdy Katniss zaszła w ciążę ze swoim drugim dzieckiem, to co zostało z mojego serca prawie przestało boleć. Zastanawiałem się dlaczego ona i Gale mieli tak niewiele dzieci i to w takim odstępie czasowym. Większość domów w Złożysku była pełna brudnych, wychudłych dzieci, których rodzice ledwo byli w stanie je wyżywić. Przypuszczałem, że powinienem cieszyć się, że ona nie ma tylu. Ale szczęście było słowem, którego przestałem używać w tym samym zdaniu, co Katniss Hawthorne.


Wydawała się szczęśliwa, choć czasami zmęczona i pewnie głodna. Ale za każdym razem, gdy mijałem ją na ulicach Złożyska, jak szedłem na Ćwiek, aby kupić biały trunek dla Haymitcha i mnie, wydawała się ... zadowolona.


Było milion myśli i powodów, dlaczego nie próbowałem pomóc Katniss natychmiast po śmierci Gale’a, każda i każdy z nich był egoistyczny. Nie zgadzałem się, żeby ją zatrudnić, aż w końcu Haymitch powiedział mi dokąd szła tej nocy. Instynktownie wiedziałem, że Katniss Everdeen – lub Katniss Hawthorne – nigdy nie posunęłaby się tak daleko, aby sprzedać swoje ciało Crayowi, gdyby nie była zdesperowana.  Nie było wyjścia, nie mogłem pozwolić, żeby ten stary drań jej dotknął. Gdy tylko o tym myślałem czułem złość.

Kiedy po raz pierwszy weszła do mojego domu i zobaczyłem małe, chudziutkie ciało Ivy poczułem się okropnie. Mogłem zrobić coś szybciej, aby temu zapobiec. Jednak zdecydowałem się nie robić nic.


Mimo, że myślałem, że znam Katniss, teraz, kiedy przeniosła się do mojego domu uświadomiłem sobie, że w rzeczywistości nie znam jej w ogóle. To sprawia, że czuję się jak głupiec. Spędziłem ponad dwie dekady tęskniąc za kobietą, której tak naprawdę nie znam. Jak bardzo jest to żałosne?


Co robisz, gdy nagle kobieta, w której się podkochiwałeś od tak dawna wprowadza się do twojego domu? Gdy jest obładowana przez obowiązki i jest pełna żalu? Nie wspominam o tym, że wprowadziła się z dwójką dzieci. Nie mam pojęcia. Ona nie jest już dziewczynką w dwóch warkoczach. Nawet gdy byliśmy w tej samej klasie nie rozmawiałem z nią. Jak mogłem pomyśleć, że ją znam?

Mam wrażenie, że nie jest urodzoną gospodynią. Jestem pewien, że gdyby miała wybierać, wolałaby iść na polowanie do lasu niż czyścić okna. Ale wykonuje bardzo dobrą pracę, w ciągu kilku tygodni dom z chlewu zmienił się w coś rzeczywiście bardzo... ładnego. Czuję się w nim lepiej niż nigdy wcześniej.

Wiem, oczywiście, że to przez nich, nie przeze mnie.



Gdy dzieci są w łóżku, jednej nocy sobie uświadomiłem, że siedzimy w kompletniej ciszy. Ona czyta książkę lub zszywa ubranka dzieci. Udaję, że czytam lub piję herbatę, która jest w rzeczywistości alkoholem i staram się w nią nie wpatrywać. Nawet w nocy, zmęczona po całym dniu z cieniami pod oczami przez zostawanie na nogach, aby opiekować się Ivy i częściowo rozpuszczonym warkoczem, wciąż wygląda pięknie.


Biorę dużo nocnych pryszniców, mając nadzieję, że dźwięki spadającej wody zagłuszą moje jęki i szepty jej imienia, kiedy dochodzę. Staram się zając się tym prawie mechanicznie, tak jak jestem przywyczajony robić to w Kapitolu, ale nie potrafię.
Ona nigdy nie może się dowiedzieć.

Ivy jest najsłodszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałem, z jej ciemnymi kręconymi włosami i dwoma zębami w jej dolnej szczęce. Wiem, że może jestem stronniczy, ponieważ jest tak bardzo podobna do Katniss. Naprawdę to nigdy nie miałem do czynienia z dziećmi w tym wieku, jestem najmłodszy z rodzeństwa i jestem zaskoczony, jak wiele osobowości jest w tak małym ciele. Jest ona tak wyjątkowa we własnej osobie, mimo że nie umie jeszcze nawet mówić. To zrozumiałe ze strony Katniss, że na początku niechętnie pozwalała mi spędzać czas z Ivy, ale widocznie po kilku tygodniach zrelaksowała się. Myślę, że Ivy nawet mnie lubi. Posyła mi ten jej szeroki uśmiech, kiedykolwiek wchodzę do jej pokoju, i unosi swoje małe rączki, chcąc bym ją podniósł. To czyni mnie szczęśliwym i w pewny sposób jestem za to wdzięczny w sposób, w jaki nigdy nie oczekiwałem. Ivy ma łaskotki i uwielbia swoją żółtą piłkę. Jej ulubionym  jedzeniem jest banan. Nie ma niczego na tym świecie, co kocha bardziej, niż gdy jej starszy brat bawi się z nią, ale już niedługo to ja zostanę drugim wyborem jako towarzysz do zabawy.


Niekłamanie lubię Arrowa, mimo iż jest tak bardzo podobny do jego ojciec co sprawia, że ​​mój żołądek się skręca. Widzę jaką Katniss robi z nim świetną pracę. Gale też zrobił. Arrow dużo rozmawia o swoim ojcu, a Katniss nigdy go nie zatrzymuje. Zachęca go, opowiadając mu historię o Gale’u, których Arrow nie słyszał wcześniej. Chociaż te historie są, oczywiście, z korzyścią dla niego, dają wgląd również dla mnie na jej życie. Katniss dobiera swoje słowa ostrożnie, upewniając się, że nie mówi niczego co bezpośrednio zdradzi, iż z Gale'em byli poza ogrodzeniem, ale żeby wiedział jak przeżyła gdy była nastolatką. Mówi o wiewiórkach i dzikich roślinach, wolności i pływaniu. Na początku myślałem, że pływali w rzece, ale zdałem sobie sprawę, że musi być jakieś jezioro poza ogrodzeniem, o którego istnieniu nawet nie wiedziałem. Są też bardziej  niewinne historie, niegrożące karą śmierci. Mówi o tym jak Gale skoczył z dachu domu jego matki w zaspę śniegu, która nie był tak duża, jak myślał i prawie złamał nogę. Uśmiecha się, gdy mówi o długich zimowych wieczorach spędzonych przy kominku, kiedy Gale zrobił Arrowowi jego pociąg-zabawkę.
Muszę wyjść z pokoju, gdy mówi o tym jak dumny był Gale, kiedy urodził się jego syn. Minęło już prawie siedem lat, ale wciąż nie mogę wymazać z pamięci  momentu, kiedy zobaczyłem dziecko Katniss po raz pierwszy, wiedząc, że nie było moje. Spędzam resztę dnia próbując unikać ich trójki. Zamiast spędzić zwyczajny wieczór w ciszy z Katniss, idę do domu Haymitcha zapić się w niepamięć. Wracam do domu o 3 nad ranem.

Budzę się przez śmiech Ivy i jasne wiosenne słońce wpadające przez okno. Zapomniałem ściągnąć w dół rolet w nocy. Potykam się schodząc na dół, rozpaczliwie potrzebując czegoś co pozwoli mi ponownie czuć się jak człowiek. Idę do kuchni i okazuje się, że Katniss i Ivy już tam są. Ivy leży na kocu na podłodze, podczas gdy Katniss myje naczynia. Ivy piszczy, kiedy mnie widzi. Uśmiecham się, ale kiedy wyciągam ręce w jej stronę, Katniss mnie zatrzymuje.
– Nie kiedy piłeś – mówi.

Spogląda na mnie nieufnie, jest spięta. Przypomina mi kotkę, którą mieliśmy kiedy byłem małym chłopcem. Służyła do wyłapywania myszy. Za każdym razem, gdy miała kotki, w oczach posiadała takie samo spojrzenie, kiedy staraliśmy się podejść do jej małych. Miała powody; moja matka zawsze zabijała każdego kotka jakiego znalazła.

Głośno przeklinam, a Katniss lekko otwiera usta w szoku, ale nie rusza się z miejsca. Jej oczy nie spuszczają mnie choćby na sekundę.
Wychodzę z domu zamiast skonfrontować się z nią. Głośno zatrzaskuję za sobą drzwi. Słyszę płacz Ivy i czuje się winny, że ją wystraszyłem.

Uciekając z własnego domu, idę do jedynego miejsca o jakim mogę pomyśleć: dom Haymitcha. Siedzi on na kanapie, oglądając jakiś wywiad z Kapitolu. Dlaczego chciałby kiedykolwiek widzieć to gówno, jest ponad mnie. Wygląda na to, że jest już przy pierwszej butelce tego dnia… A może ostatniej, bo Haymitch nie lubi spać, gdy jest ciemno. Pewnie nawet nie był w łóżku po tym jak wyszedłem.
– Zmęczony życiem w rodzinie? – rechocze kiedy mnie widzi, ale moja twarz musi zdradzić mój gniew, więc nalewa mi drinka.
– Pieprz się, Haymitch.
– Wolałbym nie, jeśli nie masz nic przeciwko.

Przewracam oczami. Pamiętam nagrania z jego Igrzysk. Haymitch był bardzo przystojny. Mógł zgarnąć dość wielką sumę, gdyby Snow nie uczynił wielkiego błędu i od razu zabił wszystkich których kochał. Kapitol miał młodego, gniewnego zwycięzcę.

Mówię Haymitchowi o sytuacji z Katniss i o tym co mi powiedziała – w moim własnym domu – i nawet ja słyszę, że marudzę. Żałosne. Haymitch śmieje się tak mocno, iż źle przełyka swój trunek i krztusi się nim. Kiedy w końcu jest w stanie mówić dalej, wskazuje na mnie palcem.
– Najwyższy czas, żeby ktoś ci to powiedział. Wiedziałem, że była jedyną osobą, która mogła to zrobić.
– Co cię to obchodzi? Spójrz na siebie! Jesteś cholernie pijany. Jesteś gorszy niż ja.
– Dokładnie.

– Co właśnie powiedziałeś?

– Co? Masz na myśli 'dokładnie'?
– Nie, wcześniej.
Haymitch nie odpowiada. Zamiast tego, wstaje z kanapy.
– Mógłbym pooddychać trochę świeżym powietrzem, zanim pójdę do łóżka.

Jego rutyna jest przerażająca. Spoglądam na niego spode łba, ale i tak za nim podążam na zewnątrz. Nie jestem idiotą. Idziemy wzdłuż drogi prowadzącej do miasta.

Wreszcie, gdy tracimy z oczu Wioskę Zwycięzców mówi.
– Widzę, jak patrzysz na nią od lat, Peeto. Musiałbym być ślepy by nie zauważyć – Blednę.
– Czy myślisz, że ona wie? – Kręci głową.
– Prawdopodobnie nie, bo ona jest ślepa. Rozmawiałem z Śliską Sae, wiesz, tą z Ćwieku – Wzruszam ramionami. Nie znam nazwisk ludzi z Ćwieku, tylko kojarzę ich z widzenia. – W każdym razie, ona zna Katniss od dziecka. Zadałem jej kilka dyskretnych pytań i wydaje się, że Katniss jest dość nieświadoma, kiedy mężczyźni są w niej zakochani. Sae powiedziała, że nie była świadoma co czuł do niej chłopak Hawthorne dopóki po prostu nie poszedł do przodu i nie pocałował jej – Musiał zobaczyć mój przerażony wyraz twarzy i śmieje się. – Zgaduję, że wtedy zrozumiała, ponieważ byli razem wkrótce potem. Przepraszam, jeśli to zbyt wiele informacji dla twoich delikatnych uszu – Oczywiście wie, że po byciu Kapitolińską prostytutką od 10 lat, nie ma w ogóle nic delikatnego dla moich uszu.

Cholera. Jeśli Haymitch wie... jak wiele innych osób także wie? Oprócz moich braci, oczywiście. Rye zdołał wycisnąć ze mnie prawdę w kim byłem zakochany, kiedy miałem 14 lat i mimo zobowiązania się do zachowania tajemnicy, powiedział Bannckokowi po około dwóch minutach. Dokuczali mi bezlitośnie przez kilka miesięcy, że ich brat był zakochanym w dziewczynie ze Złożyska.
Spoglądam na moje drżące ręce. Haymitch to zauważa, ale nie podaje mi butelki, tak jak się spodziewałem. Tak jak zawsze robił.
– Więc dlatego ją rozpoznałeś? Tej nocy po śmierci Gale’a.
– Taa. Kiedy zobaczyłem, jak na nią patrzyłeś, zdałem sobie sprawę, że to była dziewczyna, o której rozmawiałeś z Flickermanem. I postanowiłem trzymać ją na oku, bo nigdy nie wiadomo. Więc pewnego dnia wypatrzyłem ją na Ćwieku. Powiedziałem jej, że chciałbym gulasz z wiewiórki, a ona mi pomogła i stałem się regularnym klientem.
– Lubisz gulasz z wiewiórek?
– Nie, jebać to gówno! Mów o Kapitolu co chcesz, ale mają przynajmniej lepsze jedzenie niż my. Zawsze wybrałbym stek zamiast chudych wiewiórek. Jestem zwycięzcą. Nie muszę już jeść wiewiórek, dałem je dzieciom ze Złożyska – śmieje się i nalewa sobie kolejnego drinka. – W każdym razie, zdałem sobie sprawę, że Katniss Everdeen była kimś. Popytałem trochę i poznałem jej historię. O śmierci ojca, jej szalonej matce, jej słodkiej siostrzyczce, jak polowała, aby utrzymać swoją rodzinę przy życiu. Zyskała duże uznanie na Złożysku, prawdopodobnie znacznie większe niż zdawała sobie z tego sprawę.
– Nie mogę uwierzyć, że to robisz – syczę, czując się jeszcze niedorzeczniej. – Trzymasz na niej oko?
Haymitch znowu się śmieje, przedrzeźniając mnie.
– Nazwij to rozszerzeniem moich mentorowych obowiązków, chłopcze – Nienawidzę, kiedy mówi do mnie chłopcze i o tym wie. – W każdym razie, dokonałeś dobrego wyboru. Miała więcej odwagi, niż ty mogłeś sobie wymarzyć. Sae twierdzi, że Katniss jest całkiem bystra, pomimo że trudno było to stwierdzić skoro wszystko o czym rozmawiały dotyczyło wiewiórek... Nie wygląda również tak źle.
– Pfff…

– Szkoda, że nie patrzy na ciebie tak tęsknie, jak ty na nią, co? Fakt, że była już zajęta, ale można było coś z tym zrobić.

– Tak. Tak to było – Spoglądam w dół.
Przez resztę spaceru żaden z nas się nie odzywa. Wreszcie Haymitch przełamuje ciszę.
– Mam przeczucie, że jest coś jeszcze oprócz dziecięcej miłości. Mam rację?
Nie odpowiadam, nawet nie patrzę mu w oczy. Nigdy nie powiem mu o chlebie. Nie powiem nikomu. Haymitch zatrzymuje się, więc ja także. Studiuje wyraz mojej twarzy i kontynuuje.
– Podjąłeś właściwą decyzję. Nie angażowałeś się, to mam na myśli. Tylko sprowadziłbyś na nią więcej niebezpieczeństwa – Patrzę na niego, mrużąc oczy. – W każdym razie, nie przyprowadziłem jej do twojego domu żebyś mógł bezsensownie pieprzyć piękną wdowę. – Rumienienie się. – Zrobiłem to, ponieważ był to jedyna przyzwoita rzecz jaką mogłem zrobić, gdy natknąłem się na nią w drodze do Craya. To wiele mówi o jej odwadze. Wiedziałem też, że jest kimś na tyle silnym, aby stanąć przed tobą i miałem nadzieję, że jej posłuchasz. Bo za cholerę nie słuchasz nikogo innego.
Przewracam oczami.
– Nie skrzywdź jej, Peeto. Jeśli to zrobisz będziesz miał ze mną do czynienia.
– Co chcesz przez to powiedzieć? Że powinienem trzymać się z dala od jej łóżka? – mój głos ocieka sarkazmem.
– Tak. To dokładnie to, co chcę ci powiedzieć.
Biorę od niego butelkę.
– Myślę, że z tym nie będzie problemu. Nawet gdybym chciał... ona nigdy nie będzie chciała – Biorę duży łyk alkoholu. Haymitch patrzy na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy. – Nadal nie wiem, co tak naprawdę próbujesz mi powiedzieć.
Jestem w szoku, że Haymitch obserwował Katniss przez lata. Że wiedział.
– Jestem pewien, że jest ona w stanie zatrzymać cię przed staniem się takim, jak ja.

Patrzę na niego w bladym wiosennym słońcu. Wygląda nieco lepiej, zwłaszcza po tym, jak zmusiłem go, aby pojechał do Kapitolu i spędził dwa tygodnie w ekstrawaganckim szpitalu. Nie sądzę, że tamtejsi lekarze byli w stanie przywrócić jego wątrobę do pierwotnej formy, ale musi być lepiej. Choć nie mam wątpliwości, że zapije się na śmierć i jestem pewien, że on też o tym wie.
– Pierdol się – syczę, a potem ponownie idę w kierunku miasta. Ku mojej uldze, Haymitch nie idzie za mną. Jak on śmie przypuszczać, że Katniss jest dla mnie kimś więcej niż gosposią... i kimś na kogo okazjonalnie lubię patrzeć, kiedy nie zauważa? Niech to szlag.

Nie mam gdzie się udać. Nie ma nikogo kogo chciałbym zobaczyć, czy kogoś, kto będzie chciał zobaczyć mnie. Więc chodzę bez celu, po całej Dwunastce. Idę przez Złożysko, patrząc na małe domki. Były białe dawno temu, ale teraz wszystkie są pokryte czarnym pyłem węglowym. Potem idę z powrotem do miasta. Rozważam wejście do piekarni, ale jednak zmieniam zdanie. Moja matka może tam być. Poza tym, nie mam ochoty oglądać Bannocka.

Wracam do Wioski Zwycięzców późnym popołudniem, bo jestem tak głodny, że nie mogę myśleć o niczym innym, niż o burczeniu w żołądku, nie wspominając o bolących nogach. Katniss jest świetnym kucharzem, choć ja jestem o wiele lepszym. Ale to jest jej praca, mimo wszystko, więc pozwalam jej gotować. I tak nie gotowałem naprawdę od lat. Nie było sensu, kiedy byłem tylko ja.

Obiad jest gotowy, tak jak podejrzewałem, jest ciepły. Nie patrzę na nią, gdy siadam przy stole w kuchni. Daje mi duży talerz z czymś, co wygląda na jakiś rodzaj gulaszu z ziemniakami i jagnięciną. Nie ważne. Jestem głodny. Wszystko co dziś spożywałem to jakiś alkohol.
Katniss trzyma Ivy na biodrze. Arrow robi swoje zadanie domowe po przeciwnej stronie stołu. Patrzę na bulgoczące dziecko. Widzę jak zmienia się z dnia na dzień.

Nagle wstaję.
Jest jedna butelka pod zlewem. Biorę ją, otwieram i patrzę na nią z tęsknotą. Kątem oka widzę grymas Katniss. Wylewam ją do zlewu. Jedna jest między poduszkami na kanapie. Ją także wylewam. Jedną po drugiej, przechodzę przez wszystkie kryjówki w domu. Jest ich wiele. Wolałem mieć zawsze butelkę pod ręką. Barek zostawiam na koniec. Jest pełen butelek. Są to drogie rzeczy. Nie żebym to ja je kupował. Są to głównie prezenty od "przyjaciół" lub klientów. Oraz Kapitolińskich idiotów, którzy nie mogą zapłacić tyle, ile oczekuję, ale wciąż chcą mi się podlizać. Gdy wylewam ostatnią butelkę łapię spojrzenie Katniss.
– Szczęśliwa? – pytam, patrząc jak ostatnie krople znikają w zlewie.
Nie odpowiada, ale jest cień uśmiechu na jej ustach.


Haymitch miał rację. Jest coś między nami. Jest od kiedy byliśmy dziećmi. I Haymitch może mieć rację, że jest ona jedyną osobą, która stoi między mną i przedwczesną śmiercią jako alkoholik... Mimo, że nie mogę wyjaśnić sobie, dlaczego tak jest. Zaczęło się od piosenki i dwóch warkoczy, ale tamta noc, w deszczu, ze spalonymi chlebami, zapieczętowała to.

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 3: Strata

Witajcie! 
Oto przed wami nowy rozdział. Pewnie zauważyliście, że blog zmienił swój wygląd, wszystko dzięki Rebel1992. Jeszcze raz dziękuję Ci za okładkę i za sprawdzanie rozdziałów, bardzo się cieszę z naszej współpracy, dzięki temu notki są bardziej dopracowane :)
To tyle, zapraszam do czytania, mam nadzieję, że się wam spodoba.

_____________________________________________




Być w stanie karmić moje dzieci dużymi ilościami jedzenia jest przytłaczające. Moje życie obracało się wokół zdobywania pożywienia tak długo, że myślenie o czymś innym jest trudne.

Codziennie widzę jak moje dzieci się zmieniają. Arrow więcej się uśmiecha. Rumieńce wracają na jego policzki. Dzięki sporej ilości energii poświęca więcej czasu na zabawę. Ivy była głodna przez całe życie, a teraz wreszcie waży tyle, ile powinna.
 Moje mleko staje się gęstsze i kaloryczne, dzięki mojej nowej diecie, choć to nie wystarczy. Na szczęście Ivy jest na tyle duża, aby mogła jeść stałe pokarmy, co zwiększa jej wagę bardziej, niż moje własne zagłodzone ciało mogłoby na własną rękę. Tuli się ona niemal bez przerwy, gdy jest zawinięta na mojej klatce piersiowej, a ja przechodzę przez brudną norę, która jest domem Peety Mellarka.

Nie jest tak źle, jak w domu Haymitcha i za to jestem wdzięczna. Wygląda jednak na to, że jest tam mnóstwo – chyba dziesięcioletniego – kurzu i brudu w wielu pomieszczeniach. Jest tylko jeden pokój do którego nie mam wstępu – na końcu korytarza, tuż obok pokoju Peety. Nie wiem, co on tam trzyma. Kiedy zapytałam go, czy chciałby, żebym go wysprzątała, powiedział tylko, iż nie jest to konieczne, i że będzie trzymać zamknięte drzwi, aby dzieci tam nie wchodziły. Spędza tam dużo czasu. Późno w nocy, kiedy myśli, że śpię. Zdarza się, że siedzi tam cały dzień i nawet nie wychodzi, żeby coś zjeść.

Jego sypialnia jest innym, mniej przerażającym rodzajem izolacji. Słyszę, jak pojękuje nocami. Na początku byłam zawstydzona, niepewna co te dźwięki oznaczały, ale potem zdałem sobie sprawę, że są to stłumione dźwięki strachu, a nie przyjemności. Prawdopodobnie byłby upokorzony, gdyby wiedział, że przypadkiem słyszę jego...
koszmary?

Przynajmniej, myślę, że to są koszmary.

Po tygodniu mieszkania w Wiosce Zwycięzców, zapytałam Peetę kiedy mogę dać coś do jedzenia mojej matce i rodzinie Prim. Wyglądał na zaskoczonego jakby zapomniał, ale szybko kiwnął głową.
– Weź tyle ile potrzebujesz.
Zamówił obfitą ilości jedzenia po tym, jak się wprowadziliśmy. Czterech ludzi je dużo więcej, niż tylko jeden, mimo tego, iż ten jeden z nich jest bardzo drobny.
Spuszczam wzrok, gryząc moją wargę.

– Będzie to w porządku, jeśli… dam rodzinie Gale’a jakieś dodatkowe jedzenie?

To nie było częścią naszej umowy, ale muszę zapytać. Hazelle to babcia moich dzieci i zawsze próbowała pomóc mi, jak tylko mogła. Wiedziałam, że je bardzo mało. Rory i Vick też pomagali, chociaż obydwaj mają głodujące i szybko rosnące rodziny. Wiem, że głodują, podczas gdy teraz my mamy prawdziwe żółte masło na stole każdego wieczoru. Rzeczywiście żółte, prawdziwe masło o smaku tak bogatym, że miałam o nim sen pewnej nocy.

– Um... oczywiście. Ile rodzeństwa miał Gale?

– Trójkę. Tylko jego siostra Posy nadal mieszka w domu, ponieważ ma tylko 18 lat.

– Naturalnie  – Kiwnął głową. – Zamówię więcej jedzenia. To nie problem – Spojrzał w dół. – Ja również wiem, jak to jest być głodnym, Katniss.

 Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale on mi przerywa zanim mam szansę coś powiedzieć.

– Wiem, co masz zamiar powiedzieć. Głód przez 16 dni w Igrzyskach, to nie to samo, co głodowanie przez połowę swojego życia lub patrzenie na swoje głodujące dzieci. Chciałem tylko, żebyś wiedział, że także głodowałem, chociaż jestem z rodziny kupieckiej. Także pochodzę z Dwunastki.

Uśmiecham się do niego delikatnie i pozwalam jego słowom utkwić w moim umyśle.

Jest chłodny wiosenny poranek. Przed zaprowadzeniem Arrowa do szkoły wypycham plecak żywnością, która jest świeża: sól, wędliny, masło i marynowane warzywa. Wytrzyma to przez jakiś czas w Złożysku.
Dzieci i ja stoimy w progu drzwi wyjściowych, kiedy Peeta wkłada kurtkę i buty.

– Nie masz nic przeciwko, jeśli wybiorę się z tobą na spacer? – pyta mnie.

– Nie  – Kręcę głową.

Nie potrafię ukryć zmieszania. Peeta udaje, że tego nie zauważył, gdy zabiera plecak z moich rąk i przewiesza go przez ramię. Jest pełny i dość ciężki dla mnie, ale on podnosi go, jakby nic nie ważył. Przypuszczam, że dorastał nosząc te wszystkie ciężkie worki z mąką w piekarni. I wydaję mi się, że kiedyś uczestniczył w drużynie zapaśniczej, kiedy chodziliśmy do szkoły.

Idziemy w milczeniu, Arrow w podekscytowaniu mówi nam o swoim projekcie w szkole. Tak jak można było się spodziewać, jest o węglu. Peeta nie wydaje się wiedzieć zbyt wiele o węglu albo górnictwie. Zgaduję, ponieważ bycie kupcem oznaczało, że nigdy nie będzie musiał pracować w kopalni. A może dlatego, że jego edukacja zakończyła się w wieku 16 lat. Nigdy nie wrócił do szkoły po swoich Igrzyskach. Tak czy inaczej, Arrow jest podekscytowany, kiedy opowiada Peecie o rzeczach, o których on nie ma pojęcia… a może ma?

Nie wiem, czy udaje. Nie znam go na tyle dobrze, aby to stwierdzić.

Kiedy Arrow jest zmęczony opowieściami o węglu biegnie przed nami, aby popatrzeć na zwierzęta chodzące po ulicy, a Peeta zwraca się do mnie.

– Rozmawiałem z moim bratem Bannockiem ostatniej nocy. To on prowadzi teraz piekarnię. Prim i Hazelle mogą chodzić po chleb kiedy tylko chcą, ale najlepiej jeśli będą przychodzić pod tylne drzwi, i niech uprzedzą Bannocka zanim przyjdą. Zaplanuj to jakoś, czy coś, aby moja matka się nie dowiedziała. Czy to brzmi dobrze?

– Peeta, to jest... – jestem oniemiała. Kilka sekund zajmuje mi sformułowanie odpowiedzi. – Kto za to zapłaci?

– Kapitol. Przez ich bardzo hojne, coroczne zapłaty dla zwycięzcy 74. Igrzysk Głodowych.

– Czy to dlatego... – Mój głos cichnie.- Czy oni tutaj też podsłuchują?

Patrzę na drogę, wciąż pokrytą śniegiem, chociaż jest wiosna. Nie wiem, czy to możliwe, że mogą nas podsłuchiwać w tym miejscu, prawda?
Peeta zaciska wargi. Mówi powoli i wyraźnie, i wiem, że jego słowa są ważne.

– Snow już wie, że przekazuję jedzenie twojej rodzinie, bo rozmawialiśmy o tym w domu.

– Prezydent Snow?

– Tak. Nie spuszcza z oczu zwycięzców.

– Rozumiem  – Chcę zapytać dlaczego... Ale słowa grzęzną mi w gardle.

– Nie chcę, by wiedzieli, jak wiele żywności oddaję, dla bezpieczeństwa. Nie powinno być problemu. Zazwyczaj nie przejmują się tym co robię tutaj, w Dwunastce, dopóki wypełniam swoje obowiązki, dopóki jestem mentorem, uczestniczę w przyjęciach no i... no i w ogóle, robię to, co mi każą. Ale ostrożności nigdy zbyt wiele.

– Czy także mam uważać, Peeta? – Arrow pyta bardzo poważnie. Znudziło mu się ściganie zwierząt i znowu idzie z nami. Nie wiedziałam, że słucha. Zastanawiam się, ile rozumie. Prawdopodobnie za dużo.

Wiem, że będę musiała naginać prawdę, żeby go nie przestraszyć. Ale nie mogę karmić go kłamstwami. Musi nauczyć się milczeć.

– Nie masz się czym martwić. Są jedynie rzeczy, o których lepiej nie mówić. Ani w domu, ani w szkole. To nigdy nie jest bezpieczne, mówić źle o Kapitolu lub o tym co robią. W porządku?

– Tata mówił źle o Kapitolu.

Nasz dom nie był na podsłuchu. Mogliśmy mówić co chcieliśmy w zaciszu naszego domu. Te czasy już minęły. Przełykam ciężko ślinę.

– Tak, mówił, Arrow. Mówił złe rzeczy o Kapitolu, ale nigdy nie powtarzaj tego co powiedział. Trzymaj te myśli i uczucia w
środku. W Kapitolu nie lubią, kiedy źle się o nich mówi. Dobrze?

– Czy ludzie mogą iść do więzienia, jeśli mówią złe rzeczy o Kapitolu? – Zastanawiam się, jak doszedł do tego wniosku.

– Tak, mogą – Albo jeszcze gorzej. Dużo gorzej.

– Nie powiem nic, mamusiu. Będziecie ze mnie dumni.

Jego słowa powodują, że czuję ukłucie w klatce piersiowej. Moje dziecko cenzuruje swoje myśli i uczucia, z tego nigdy nie będę dumna. Uśmiecham się do niego delikatnie, bo tak bardzo chce mojego uznania.

Gdy dochodzimy do miasta Peeta zwalnia. Stary i na szczęście nieużywany pręgierz właśnie ukazał się naszym oczom, zatrzymujemy się.

– Powinienem wrócić do domu – mówi. Zastanawiam się, czy ma jakieś konkretne plany lub po prostu nie chcę, żeby ktoś w mieście zobaczył nas razem. – Idź przez piekarnię i weź trochę chleba od Bannocka. Czeka na ciebie. Och, i zatrzymaj się w sklepie pana Hansona, on również ma kilka rzeczy dla Ciebie.

Oddaje mi plecak, żegna się z nami i odwraca się w stronę Wioski Zwycięzców.

Docieramy do szkoły Arrowa na szczęście bez powikłań. Przytula mnie on na pożegnanie, całuje Ivy w czoło i idzie z wysoko podniesioną głową, wyżej niż kiedykolwiek widziałam.

Staram się nie krytykować siebie, gdy idę do sklepu pana Hansona. Jest najbliżej szkoły w drodze na Złożysko. Nie byłam tu od miesięcy. Przestałam tu przychodzić, gdy nie miałam więcej pieniędzy na zakup żywności, a on nie dałby nic na kredyt. Pan Hanson nie daje nic nikomu bez pieniędzy. Po prostu nie może. Złożysko jest pełne głodujących rodzin z małym majątkiem lub żadnym.

Nad drzwiami wisi mały dzwonek, który wydaje z siebie charakterystyczny dźwięk, gdy ktoś wchodzi do sklepu. Dźwięk sprawia, że burczy mi w brzuch, chociaż przed chwilą jadłam. Hanson uśmiecha się, gdy mnie widzi. Nigdy wcześniej się do mnie nie uśmiechał.

– Pani Hawthorne! – wita mnie.

– Pan Hanson. Miło pana widzieć – Uśmiecham się nerwowo.

Ku mojemu zdziwieniu nawiązuje rozmowę. Nie robił tego przedtem. Dzięki pracy u Peety Mellarka, w jego oczach z biednej dziewczyny staje się osobą, z którą można odbyć rozmowę.

Czuje się dziwnie. Nie wiem, czy to przez sposób w jaki na mnie patrzy, czy jego słowa. Komplementuje moje włosy i mówi o Ivy, która śpi na mojej klatce piersiowej, że jest to taki "skarb". Staram się być uprzejma i powiedzieć odpowiednie rzeczy w odpowiednim momencie, ale nie jestem w tym dobra. Jeśli to zauważa, nie komentuje tego.

– Pan Mellark powiedział, że mam ci to dać – mówi i daje mi dużą, ciężką papierową torbę.- Kazał przekazać, aby przeczytać instrukcje. Jest tam również coś dla dzieci.

Uśmiecham się, zastanawiając się, co jest w torbie. Nie chcę wyjść na ochoczą, więc nie otwieram jej przy nim. Grzecznie odbywam resztę rozmowy i kieruję się w stronę drzwi, zanim mnie tam zatrzyma, gadając cały cholerny poranek.

Idę do piekarni Mellarków. To tylko cztery budynki dalej od sklepu Hansona, a także w drodze na Złożysko. Bannock jest dziś za ladą, a ja uśmiecham się do niego, gdy wchodzę do sklepu. Nie widziałem go od lat, ale on od razu mnie rozpoznaje.

– Katniss! – wita mnie z dużym uśmiechem. Ma pełny worek chleba przygotowany dla mnie.

– Peeta powiedział, że mam ci to dać.

– Dziękuję – odpowiadam, uporczywie myśląc, co miłego mogłabym powiedzieć, ale niczego nie wymyślam.

– Peeta powiedział mi, że jesteś teraz jego gospodynią? – Kiwam głową. – Muszę ci powiedzieć, że byłem bardzo zaskoczony. Nie widzieliśmy go zbyt często przez ostatnie kilka lat. Haymitch i on odizolowali się od wszystkich w Wiosce Zwycięzców. Martwiliśmy się o niego z Ray'em.

Nie wiem jak na to odpowiedzieć. Po pobycie w domu Peety przez tydzień, zaczynam widzieć, jak samotne życie ma Peeta w Dwunastce. Mimo że ma dwóch braci, którzy mieszkają niecałe dziesięć minut drogi od niego. Nie sądzę, że tylko Peeta izolował się od swojej rodziny. Podejrzewam, że jego bracia nie starali się mu pomóc.

Ale to nie jest coś co mam zamiar powiedzieć komuś kto daje chleb dla mojej głodującej rodziny. Zamiast tego uśmiecham się grzecznie i mamrocze coś, czego mam nadzieję nie słyszy.

– Tak, w domu jest bardzo brudno.

– Cieszymy się, że to właśnie ty – Marszczę czoło. Nie rozumiem. My? Kto to
"my"? Dlaczego oni mieliby się cieszyć, że to ja? Bannock musiał zobaczyć moje zmieszanie i patrzy nerwowo po podłodze, jakby powiedział za dużo.

– Ja, uh... muszę iść – odzywam się w końcu, aby zakończyć długą, niezręczną ciszę. – Dziękuję bardzo za chleb.


Najpierw idę do domu Prim, ale akurat jej nie ma. Urodziła bliźnięta trzy lata temu, a teraz stają się na tyle duże, aby bawić się przynajmniej jakiś czas, nie będąc bezpośrednim zagrożeniem dla siebie lub innych. Prim wraz z matką ponownie rozpoczęła wizyty u pacjentów. Bierze ze sobą bliźniaki, jest to trudne, ale chce się uczyć i to jest jedyny sposób. To istotne także dla Dwunastki. Moja matka jest uzdrowicielem, a nie robi się coraz młodsza. Są również formalnie wyszkoleni lekarze z Kapitolu, ale ich usługi są zbyt drogie dla wszystkich, korzystają z nich tylko ludzie z miasta i strażnicy.

Hazelle jest w domu. Nadal prowadzi pralnię dla bogatych rodzin kupieckich, wtorek jest dniem prasowania. Pukam do drzwi, a chwilę później pojawia się z żelazkiem w ręku.

– Katniss! – W sekundę obejmuje mnie i Ivy. Wchodzę do środka. W jej kuchni jest już piekielnie gorąco. Gale i ja staliśmy się partnerami do polowań i sojusznikami w wieku 12 lat. Zaprzyjaźnialiśmy się stopniowo, zaczęłam też uczęszczać do jego domu. Przez większość moich nastoletnich i dorosłych lat byłam bliżej Hazelle niż mojej matki.

Hazelle wygląda blado i słabo. Zmarszczki wokół jej oczu stały się głębsze.

– Przyniosłam jedzenie – mówię jej, kładąc plecak na podłodze.- Czy możesz podzielić to między ciebie i rodziny Roriego i Vickiego ? I dać coś Prim i matce? Prim nie było w domu, kiedy do niej przyszłam.

– Oczywiście – Ma łzy w oczach, kiedy otwiera plecak i widzi zawartość. Bierze słoik marynowanych buraków patrzą na nie z niedowierzaniem. – Och, Katniss... Czy
on wie?

– Że daję wam jedzenie? – Kiwa głową. – Tak, oczywiście.

– Czy twoje
usługi są warte tego wszystkiego? – jej głos jest niepewny.

– Moje usługi? – Momentalnie brakuje mi słów. Hazelle myśli, że moje usługi wykraczają poza sprzątanie. To moja teściowa. Wciąż noszę obrączkę, którą dał mi jej syn, tą, która została wykonana ze złota, które pierwotnie było jej własną obrączką. Jej mąż zginął w tym samym wypadku górniczym co mój ojciec. Przez ostatni tydzień myślała, że wdowa po jego synu... – To nie jest tak. Peeta ma tego wiele, a powiedział, że to w porządku. On rozumie, że także jesteś moją rodziną.

Kiwa głową, ale nic nie mówi. Chociaż mogę uznać, że są jeszcze pytania bez odpowiedzi.

Podczas kiedy Hazelle rozpakowuje plecak, przeglądam zawartość torby, którą dał mi Pan Hanson. To mieszanka batonów białkowych, witamin, owoców, a nawet małe kawałki ciemnej czekolady. Nie jadłam czekolady odkąd tata kupił mi batonika o tym smaku na moje 11 urodziny. Mam w planie podzielić się tym z Arrowem kiedy będę go odbierać ze szkoły.

– Peeta powiedział, że możesz dostać chleb z piekarni. Skontaktuj się z Bannockokiem Mellarkiem i proszę, bądź dyskretna.

Hazelle mocno mnie ściska. Czuję jak drżą jej ramiona, ona płacze.

– Byłaś dla mnie jak córka jeszcze przed małżeństwem z Galem  – Kiwam głową. Wiem o tym. - Jak się masz? Z ... wszystkim?

Puszcza mnie, a ja biorę ją za rękę.

– Brakuje mi go. Tęsknię za nim, każdej sekundy każdego dnia – mój głos drży. Ciężko było wydusić te słowa.

– Ja też – Hazelle tak bardzo się postarzała przez tę zimę. Straciła najstarszego syna. Boję się o życie moich dzieci od kiedy Gale umarł, ale nadal nie mogę sobie wyobrazić bólu po stracie dziecka. – Chciałabym, żeby miał grób. Miejsce gdzie mogłabym iść.

Przytulam ją znowu.

– Nie ma znaczenia gdzie leży jego ciało – szepczę. – On jest tutaj, nie czujesz tego? – Nigdy go nie wydostali. Jego ciało pozostanie w górze. Wiem, że Gale nienawidził kopalni, myśl, że jego ciało zostanie uwięzione w ciemności na zawsze, była nie do zniesienia. Ale Gale’a nie ma. On zniknął. Uciekł. I wkrótce, jego ciało nie będzie niczym więcej niż pyłem, który pokrywa Złożysko.

– Kiedy zrobi się cieplej, znajdziemy ładne miejsce przy rzece. Zrobimy tam jego miejsce, może znajdziemy ładny kamień i położymy tam? Jeden, który jest szary, taki jak odcień jego oczu. Posadzimy kwiaty i zabierzemy dzieci, aby mogły pobawić się na trawie i porozmawiać z ich ojcem. Kochał was tak bardzo – Spędziliśmy wiele długich letnich wieczorów nad rzeką, Gale i ja, przed narodzinami Arrowa.

– Podoba mi się – kiwam głową.

Stoimy w milczeniu przez jakiś czas. Wreszcie się odzywam.

– Muszę wrócić do pracy – mówię jej.

– Ja też – wzdycha, a ja patrzę na góry ubrań, które musi wyprasować. Ale to trzyma ją przy życiu. Wszyscy musimy pracować, aby utrzymać się przy życiu.


Tygodnie mijają, a ja z Peetą wpadliśmy w rutynę, która nieoczekiwanie staje się wygodna. Codziennie zaprowadzam Arrowa do szkoły, ale to głównie dlatego, że chciałbym zaczerpnąć świeżego powietrza. Wiem, że mógłby chodzić do szkoły bezpiecznie beze mnie. Ale nie ma innych dzieci w Wiosce Zwycięzców z którymi mógłby iść.

Ivy powoli zaczyna się czołgać. Ślizga się już na brzuchu, i zdaję sobie sprawę, że wkrótce będę miała z nią sporo roboty. Przybrała dużo na wadze. Dziś rano, kiedy zmieniłam pieluchę, zauważyłam, że ma zmarszczki na udach. Jest naprawdę czarująca, za bardzo - połączenie Prim i Gale’a. Jestem pewna, że będę miała problem z trzymaniem chłopców z dala od niej. Owinęła sobie Peetę wokół małego palca w rekordowym czasie i wie o tym. Jestem trochę zaniepokojona o konieczność jego interakcji z moimi dziećmi. Nie jestem pewna, ale już czuję jakbyśmy się narzucali w jego domu. Ale nie wygląda jakby mu to przeszkadzało. Nawet wtedy, gdy płaczą w tym samym czasie.

Peeta dużo pije, choć głównie w nocy, co jest dla mnie ulgą, bo to sprawia, że łatwiej mi będzie chronić przed nim dzieci. Nigdy nie jest głośny lub w jakikolwiek sposób szkodliwy, gdy jest pijany, ale jednak jest
pijany. Kiedy pije w ciągu dnia, muszę wymyślać wymówki, zarówno dla Peety i Arrowa, dlaczego nie może być w pobliżu dzieci. To męczące.

Nigdy o tym nie rozmawiamy, to zbyt osobiste. Żaden z nas nie jest zbyt rozmowne. Jednak w jakiś sposób uczymy się żyć razem. Poprawka, to on uczy się żyć z nami. Jesteśmy w trójkę, a on tylko jeden. Poza tym, jestem przyzwyczajona do mieszkania z ludźmi. Peeta jest przyzwyczajony do życia w pojedynkę. Jego jedynym gościem jest Haymitch, który czasami przychodzi na śniadanie.

Rozmawiamy ciągle o tym samym, o obowiązkach lub pogodzie. On nigdy nie pyta o moją przeszłość, a ja nigdy nie pytam o jego. To milcząca zgoda. Stopniowo pozwalam mu spędzać więcej czasu z dziećmi, nawet bez nadzoru, ale tylko przez chwilę.


Jest sobota, Prim przyszła z bliźniakami nas odwiedzić. Mimo, że są cztery lata młodsze Arrow naprawdę lubi się z nimi bawić. Peety nie ma w domu, nie mam pojęcia gdzie jest. Nigdy nie mówi mi gdzie idzie, a ja nigdy nie pytam, choć zacząłem pytać kiedy zamierza wrócić, żeby wiedzieć kiedy będę mogła przygotować obiad. Ulżyło mi, że nie ma go teraz w domu. Chłopcy biegają przez salon, a hałas jest ogłuszający.

Prim wygląda na zmęczoną, ale uśmiecha się patrząc na bawiących się chłopców. Wiem, że jest pod dużą presją bliźniaków, pracy z matką i ciągłego braku żywności. Trzyma Ivy na kolanach i łaskocze jej stopy.

– Wygląda o wiele lepiej – mówi Prim. Nie dziwię się, że to zauważyła, taką ma pracę.

– To niesamowite, co jedzenie może uczynić, prawda?

– Tak. Dziękuję bardzo za... – Szybko potrząsam głową, posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie. Ona marszczy brwi nic nie rozumiejąc.

– Nieważne, w porządku.

Posyła mi dziwne spojrzenie, ale nie komentuje tego. Prim była już w wielu domach w Dwunastce i wie kiedy powinna mówić, kiedy się zamknąć i kiedy zmienić temat, co właśnie teraz robi.

– Więc... jak tam praca?

– W porządku, to znaczy, dobrze. To trochę dziwne, żyć w takim dużym domu. I w dodatku z Peetą...

Peetą? Mówisz do niego Peeta?

– Tak  – Prawie się rumienię. – Wcześniej nawet go nie znałam, a teraz mieszkam w jego domu, z dziećmi i... Cóż, na pewno potrzebuje gospodyni. W tym miejscu był niezły bałagan. – Przewracam oczami próbując rozjaśnić nastrój.

– Ja, uh... zastanawiam się, czy jest
coś jeszcze włączone do tej umowy  – Wygląda na zaniepokojoną.

Marszczę brwi. Mogę się domyśleć jak może o tym myśleć, biorąc pod uwagę, jak ja źle zrozumiała zamiary Haymitcha tej pierwszej nocy. Niewiele trzeba, aby pomyślała to samo o Peecie.

– Nie, oczywiście, że nie! – Przeczyszczam gardło. – To co wszyscy myślą? –
Wszyscy nie mieli jakoś żadnych silnych opinii o moich morałach, tak długo jak byłam tylko kolejną żoną ze Złożyska. Ale teraz, gdy przeprowadziłam się do Wioski Zwycięzców, nagle jestem dla nich inna.

Prim wzrusza ramionami.

– To nie tak, że
każdy mówi mi, co myśli o mojej siostrze i jej sytuacji mieszkaniowej – mówi oschle, a ja wiem, że ma rację. Chociaż gdyby ludzie myśleli, że śpię w łóżku Peety, Prim nie powinna być osobą, która o tym słucha. – Tylko uważaj, dobrze? – Kiwam głową. – Pamiętam go ze szkoły – kontynuuje. – Zawsze był tak popularny i wyglądał na szczęśliwego. Miał tak wielu przyjaciół. Kiedyś uśmiechał się do mnie za każdym razem, kiedy mijaliśmy się na korytarzu, wiesz o tym? - kręcę głową. Peeta nie uśmiechnął się do mnie. Ani razu. Zawsze wyglądał na speszonego, gdy w ogóle spotkał mój wzrok. Większość czasu patrzył w dół na podłogę.

– To było dawno temu – mówię.

– Tak – przytakuje. – Zmienił się tak bardzo. Trudno sobie wyobrazić, że pijany zwycięzca, którego widzimy na ulicy to ta sama osoba co wesoły chłopak o blond włosach ze szkoły.

– Musiał wiele przejść od tamtego czasu. Igrzyska Głodowe i…

– Sądzisz, że to tylko przez Igrzyska? – przerywa mi. Marszczę czoło zdezorientowana. – Ponieważ nie jestem tego taka pewna. Pamiętam go jak wrócił do Dwunastki jako zwycięzca. Wyglądał inaczej i tego należało się spodziewać, ale... nie wyglądał wtedy tak jak teraz.

Nie pomyślałam o tym.

– Jak myślisz, dlaczego taki jest?

– Nie wiem  – Prim spuszcza wzrok. – Myślę, że musi być coś innego, coś jeszcze. Coś więcej, niż tylko Igrzyska. To, co próbuję powiedzieć to to, abyś była ostrożna, ponieważ nie jest on już szczęśliwym synem kupca, jakim był kiedyś.

Nie mówi nic więcej, zważając na moje wcześniejsze ostrzeżenie. Zapanowała niezręczna cisza. Bliźniacy walczą o coś w salonie, a Prim idzie spróbować ich uspokoić. Peeta wybiera dokładnie ten moment totalnego chaosu na powrót do domu.

– Kto zabija kogo? – pyta, skinieniem głowy wskazując salon, gdzie krzyki osiągnęły maksimum, gdy Prim próbuje przekonać Thomasa i Ridga, że mogą się podzielić zabawkami Arrowa.

– Myślę, że to może skończyć się podwójnym morderstwem – odpowiadam i Peeta szczerze się do mnie uśmiecha. Rzadko zdarza mi się zobaczyć uśmiech na jego twarzy, z wyjątkiem, gdy uśmiecha się do Ivy.

– Mam dwóch starszych braci – mówi. – Wiem wszystko o braterskich bójkach.

Prim wraca do kuchni.

– No cóż, w tym przypadku bracia są w tym samym wieku – wzdycha. – Myślę, że to pomaga. A może nie.

Peeta uśmiecha się do niej.

– Prim – mówi. – Minęło tyle czasu. Nie mogę uwierzyć, że już wyrosłaś ze swoich warkoczy.

– To było 14 lat i dwójkę dzieci temu? – śmieje się.

Uśmiech Peety znika.


W końcu spokojnie siadam na kanapie po umyciu naczyń z obiadu. Peeta zaskakuje mnie, łamiąc naszą zwykłą ciszę. Pije biały trunek, ale wydaje się trzymać pod kontrolą. Ja piję herbatę i czytam książkę o roślinach.

– Miło było zobaczyć Prim – mówi. – Nigdy nie było u mnie odwiedzających, więc miło było spotkać... kogoś innego.

– Twoi bracia nie przychodzą? – Nawet nie pytam o jego matkę.

– Nie, my... – Kręci głową. – Nie wchodzimy za bardzo w interakcje. Tak jest łatwiej.

– Łatwiej, dlaczego?

– My... oddaliliśmy się od siebie. Za dużo się stało. Nie mogą zrozumieć, jak to jest – Jego oczy są ciemne.

– Myślę, że nikt, kto nie był na Igrzyskach nie jest w stanie ich zrozumieć – mówię i odkładam książkę. – To znaczy, mogę powiedzieć, że rozumiem, ale ... – mój głos cichnie. - Myślę, że podobnie jest ze stratą. Nie wiesz, jak to jest, chyba, że sam tego doznałeś.

– Tak przypuszczam… - zatrzymuje się. – Jak
ty możesz z tym żyć?

Nie muszę pytać go co ma na myśli. Waham się. Jak mogę z tym żyć?
 Prawda wygląda tak, że nie żyję z tym, nie naprawdę.

– Myślę, że po prostu trzeba ruszyć dalej z wyciągniętymi wnioskami – wyznaję. – Jeden dzień w swoim czasie. – Staram się nie myśleć za dużo. To jest powód dlaczego jeszcze rano wstaję. Patrzę w górę na niego. – Myślę, że rozumiesz. Wiesz, stratę – mówię łagodnie.

Patrzy zaskoczony.

– Ja... um, tak. Chyba – Wygląda teraz na zakłopotanego. Obawiam się, że posunęłam się zbyt daleko. Że zagłębiliśmy się nagle w zbyt osobiste sprawy. Ale to musi być prawda. To spojrzenie w jego oczach... Tak, stracił kogoś. Staram się wrócić myślami do jego Igrzysk. Ale to było tak dawno temu, szczegóły wracają powoli.

Trzęsą mu się ręce. Nerwowo bawi się teraz pustym kieliszkiem. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nigdy nie zwracałam uwagę na jego dłonie. Są duże i prawie wszędzie gładkie. Jego palce są zrogowaciałe. Musi to być od pieczenia. Przypominam sobie, że miał ranę na grzbiecie lewej dłoni w trakcie Igrzysk. Zdobył ją podczas walki z jednym ze swoich rzekomych sojuszników, jeśli mnie pamięć nie myli. Ale teraz nie widzę żadnej blizny. Rana była bardzo duża. Peeta zgina palce, a ja nie mogę przestać patrzeć. Czuję gorąco na policzkach. Zmuszam się do podniesienia wzroku i widzę, że widział jak obserwowałam go kątem oka. Odwracam wzrok.

Przez resztę nocy już nie rozmawiamy, więc idę wcześnie do łóżka. Z jakiegoś powodu, nie jestem w stanie wymazać obrazu jego rąk z mojej głowy. Zastanawiam się jakie byłyby te dłonie. Czy byłyby inne od Gale'a? Jego były pełne blizn z kopalni i lasu. Gdy zdaję sobie sprawę o czym właśnie myślę czuję jak najgorsza osoba na świecie.

Płaczę długo przed zaśnięciem.


Kiedy się budzę, nigdzie nie ma śladu Peety. Nie schodzi na śniadanie, tak jak zwykle. Zostawiam talerz z jedzeniem na stole i wychodzę z Arrowem do szkoły, w przypadku gdyby Peeta obudził się, zanim wrócę.

W drodze do domu, jestem zaskoczony, gdy widzę w mieście Peetę. Pijanego. O 8 rano. Zastanawiam się, gdzie był przez całą noc, ale odpycham tę myśl. To nie moja sprawa. Cieszę się, że Ivy śpi - jest tylko dzieckiem, ale nie chciałabym, żeby była tego świadkiem. Jest pełno ludzi na ulicach, czuję ich spojrzenie i słyszę ich śmiech.

– Chodźmy do domu, Peeta – mówię do niego, spokojnie, ale stanowczo, ostatecznie nie dając mu żadnego wyboru. – Śniadanie na ciebie czeka.

Staram się utrzymać sporą odległość między nami chociaż droga jest oblodzona i prawdopodobnie potrzebuje pomocy, ale zbyt wielu ludzi patrzy i ponadto trzymam Ivy na mojej klatce piersiowej. Muszę wpierw martwić się o jej bezpieczeństwo, a nie ratować pijanego zwycięzcę przed upadkiem. Nie wywala się jednak.

– Jaki tym razem był powód? – pytam go kiedy jesteśmy w drodze do Wioski Zwycięzców w końcu z dala od ciekawskich oczu. Mieszkam wystarczająco długo w jego domu, aby rozumieć, że te upojenie jest znacznie gorsze niż zwykle, zawsze jest czymś spowodowane. Za pierwszym razem był to telefon od jego matki, drugi to był obowiązkowy wywiad na temat Igrzysk.

Nie odpowiada i zastanawiam się czy w ogóle mnie słuchał. Otwieram usta, aby znowu powtórzyć moje pytanie gdy w końcu się odzywa.

– Strata.

– Och.

– Czy kiedykolwiek myślałaś, że... życie nie jest warte życia, Katniss? – Jego słowa powodują we mnie zaskoczenie. Zatrzymuje się, tak jak on. Patrzę na niego, a jego przekrwione oczy są zaskakująco jasne. Są tak bardzo niebieskie, ale palące się ogniem, którego nigdy wcześniej nie widziałam.

– Nie – odpowiadam szczerze. Byłem zbyt zajęta, utrzymaniem się przy życiu przez wiele lat, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. – Byłam zbyt głodna, nie myślałam o takich rzeczach.

Są to niebezpieczne słowa, ale czuję się stosunkowo pewnie, że nikt tu nas nie obserwuje.

– Tak sądzę.

Idziemy w milczeniu przez kilka minut. Jego ramiona są zgarbione, a gdybym poprosiła go, aby szedł wyprostowany, nie mógłby tego zrobić. Wygląda tak staro, o wiele starszej niż kiedykolwiek.

– Pamiętasz chleb? – pyta nagle.

Biorę głęboki wdech.

– Tak - odpowiadam. Jak mogłabym zapomnieć? – Jestem zaskoczona, że
ty pamiętasz.

– Dlaczego? – Czuję jego spojrzenie, ale skupiam wzrok na drodze przed nami.

– Bo... Dla mnie to oznaczało życie lub śmierć. Dla ciebie to tylko kilka spalonych bochenków chleba – wstrzymuję oddech. – I lanie od matki.

Patrzę na niego, przewraca oczami.

– Cóż, było więcej niż kilka – Drżę, wiem, że to prawda. Zauważałam sińce i jego czarne podbite oczy, kiedy Peeta przychodził do szkoły. Każdy je widział. Mówił, że to przez zapasy, ale żaden inny zapaśnik nie miał tylu siniaków.

– Czy ten chleb naprawdę uratował ci życie? Czy było naprawdę, aż tak źle?

– Tak – szepczę, a moje policzki palą. Nadal czuję ból gdy o tym myślę. Zdrada mojej matki. Jak blisko byłyśmy śmierci. Zajęło mi lata, żeby jej wybaczyć. Nawet teraz są jeszcze dni, kiedy trudno mi o tym nie myśleć kiedy jest w pobliżu.

Peeta przeklina pod nosem.

– Gdybym wiedział, że jest tak źle…

– Byłeś dzieckiem, Peeta. Nie dałbyś rady nic zrobić.

– Nie zmienia to faktu, że byłem tchórzem.

– Dlaczego myślisz, że byłeś tchórzem?

– Patrzyłem na ciebie w szkole, ale nie zrobiłem nic. Kiedy zobaczyłem cię pod drzewem w deszczu, ledwo żywą, co zrobiłem? Nie miałem na tyle przyzwoitości, żeby podejść do ciebie i dać kilka bochenków chleba. Zamiast tego rzuciłem ci spalony chleb, jakbyś była zwierzęciem.

Uratował mi życie, a osądza się tak surowo.

– Peeto... Proszę, przestań. I tak wiele ci już zawdzięczam. Nie sprawiaj, żeby to brzmiało, jakbyś zrobił nie wystarczyło. Ponieważ to wystarczało, w porządku? Uratowałeś nas. Robisz to kolejny raz. Nigdy nie będę w stanie ci się odwdzięczyć.

– Nie, nie jesteś mi nic winna, Katniss. Jeśli już, to na odwrót  – Kręci głową.

Nie mam pojęcia o czym on mówi. Chcę go zapytać, choć nie jestem pewna, czy będę chciała usłyszeć jego odpowiedź. Dochodzimy do domu, a ja nie chcę o tym rozmawiać, gdy ktoś słucha.

Wchodzi do środka i znika w łazience. Słyszę jak wymiotuje do toalety. Potem idzie na górę. Słucham jego kroków. Ulżyło mi, gdy słyszę odgłos zamykanych drzwi do jego sypialni, a nie drzwi na końcu korytarza.