wtorek, 26 maja 2015

Prolog




Padał deszcz. Peeta Mellark, samotny zwycięzca 74 Igrzysk Głodowych patrzył z brakiem zainteresowania za okno pociągu. W Dystrykcie Dwunastym było ciemno, ponuro i mokro. Tak było przez ostatnie trzy tygodnie, lecz nie w Kapitolu. Nie był on ciemny i ponury, był pełen blasku, światła, ekstrawaganckich ubrań, głośnej muzyki i rozrywki, której nie potrafił zrozumieć. Jednak po czternastu latach pojął to.

Pij. Jedz. Weź tą małą szklaneczkę na wymioty. Wymiotuj. Jedz trochę więcej. Podlizuj się właściwym ludziom. Śmiej się we właściwym momencie. Flirtuj, ale nie za dużo-chyba że z klientem w nocy.

Więc wydaje się, że te przyjęcia były ponure, zbyt ponure. Sposobem, aby przez to przejść, było to, że nie pije się przed zażyciem środka na wymioty, bo wtedy się nie upijesz.

Musiał dać czas alkoholowi, aby dotarł do jelit, zanim zostanie wydalony wraz z zawartością jego żołądka. On naprawdę potrzebował alkoholu, który uśmierzał jego ciało, uśmierzał jego umysł. Uśmierzał jego świat. 

Peruki, brokat, make-up, drogie ubrania, bezmyślne rozmowy o niczym. Och, on wiedział co powinien robić. Mężczyźni i kobiety. Nie był najpopularniejszym zwycięzcą, prawie. Wiedział, że ceny nie były dalekie od Finnicka lub Cashmere.

Leki też pomagały. Na szczęście. Pomagały nawet lepiej niż alkohol, uśmierzając jego umysł. A jeśli jego ciało nie będzie współpracować, jeśli ten, kto go kupił był szczególnie brzydki, szczególnie nudny, lub szczególnie nieprzyjemny, dobrze ... Kapitol też miał na to tabletki.

Miał kilka miesięcy wolnego, przynajmniej do czasu następnego Tournee. Pewna biedna dziewczyna z Jedynki zwyciężyła w  88. Igrzyskach. Była bezwzględną zabójczynią z imponującymi umiejętnościami do rzucania nożami, ale mimo to było mu jej żal. Była ładna.  Był świadkiem jej pierwszego sezonu „pracy” w Kapitolu. Zastanawiał się czy wytrzyma na dłuższą metę. Przynajmniej miała Cashmere, która jej pomagała.

W styczniu Tournee Zwycięzców obejmie także Dwunastkę, oczekiwałoby się, że przygotuje przedstawienie a następnie przyjęcie. Dwunastka jest ostatnim przystankiem przed Jedynką, nowym domem zwycięzców w dystrykcie, a Kapitol jest na końcu, jak zawsze. Peeta był mentorem 14 razy i ani razu nie był nawet blisko sytuacji, gdy jego trybut zostaje wyciągnięty z areny żywy.

Być może jest to najlepsze co go mogło spotkać.

Pociąg zbliżał się do ogrodzenia pod napięciem, i zatrzymał się. Peeta nalał sobie napój. Pociąg przejechał przez ogrodzenie pod napięciem. Mellark patrzył na uzbrojonych strażników pokoju stojących za oknem, ponieważ nie miał niczego ciekawszego do roboty. Widział ich twarze. Wyglądali  na mokrych i nieszczęśliwych.

Haymitch powitał go na stacji kolejowej. Nie było tam jeszcze nikogo innego. Nie był zaskoczony, jego rodzina nie powitała go także rok temu.
 Tak chyba będzie lepiej.
-Nawet nie wziąłeś parasola - Peeta prychnął na Haymitcha. Stary pijaczyna wciąż jest niesamowicie przystojny, ale jego styl życia zaczął zbierać swoje żniwa. Jego cienie pod oczami miały  żółtawy odcień. Peeta zanotował w pamięci, aby wykonać kilka telefonów do Kapitolu. W razie gdyby Haymitch zmarł… Peeta zadrżał.

Gdy Haymitch umrze nie będzie miał nikogo.

Haymitch był już całkowicie przemoczony, ale wygląda na to, że był tak pijany, że nie zwracał na to uwagi. On tylko zarechotał na uwagę Peety o parasolu.
-Jak było w Kapitolu?
-Jak zwykle, jak zwykle - Peeta podciągnął kołnierzyk swojej marynarki ale wiedział, że będzie cały przemoknięty przed dotarciem do domu. W każdym razie to było tylko dziesięć minut spaceru. Chciałby żeby w Dwunastce były taksówki, tak jak w Kapitolu. Nawet  w Kapitol był taki przywilej.

Robiło się coraz ciemniej, ale był wdzięczny.  Nie chciałby nikogo dziś spotkać. Wszyscy wiedzieli, że był w Kapitolu. Istniało też prawdopodobieństwo, że mieszkańcy widzieli go w telewizji –  w ramionach jednego Kapitolończyka, a potem drugiego. 

Gdy najpierw przybył do domu jako zwycięzca cudownie wygrywając 74. Igrzyska myślał, że jego życie wróci do normy. Nie zajęło mu dużo czasu zauważenie  jak bardzo się mylił. Nawet jego własna rodzina nie mogła sobie z tym poradzić, że ich syn nie był już jednym z nich. Widział i robił rzeczy, których nie mogli zrozumieć. Znalazł się gdzieś w strefie szarego środka między Dwunastką  i Kapitolem. Kapitolem i Dwunastką.

-Był wypadek w kopalni.
-Ooo – Peeta nawet nie próbował okazać zainteresowania. Takie wypadki zdarzały się cały czas. – Ilu?
-Kto wie? – Haymitch wzruszył ramionami. – Przed zimą też był.
Peeta skinął głową. Wiedział co to oznaczało. To był bardzo zły czas dla wdów i dzieci, stracili ich jedynego żywiciela, właśnie w najgorszym dla nich wszystkich czasie.

Nie widział sensu w dalszym rozmyślaniu nad tymi wydarzeniami, więc zmienił temat na jakiś przyjemniejszy.
-Finnick cię pozdrawia i kazał przekazać ci jakiś alkohol z Czwórki.
-Pobłogosław go! – Peeta wyciągnął butelkę z kieszeni i przekazał Haymitchowi, który od razu ją otworzył. Pociągnął kilka głębokich łyków i oddał butelkę z powrotem.- Chodźmy do domu.

Szli w ciszy przez kilka minut. Gdy byli prawie na końcu głównej ulicy , jedynej oświetlonej ulicy w Dwunastce, zobaczyli, jak mała grupa osób zmierzała w ich kierunku. Peeta rozpoznał pana Hallowaya, szefa kopalni, i  Craya, głównego strażnika Dwunastki. Gardził nimi dwoma. Wiedział co to oznaczało.
Byli w drodze do siedziby firmy górniczej, aby dać wdowom górników, którzy zginęli ostatnią pensję ich małżonków. Firma wydobywcza była hojna. To był 11, ale nadal będą płacić wdowom aż do końca miesiąca. Później rodziny będą musiały radzić sobie na własną rękę.
-Cholera, nie wierzę, że zajmują się tym właśnie teraz.- syknął, ale było już za późno. Nie mieli dokąd pójść, musieli przejść przez małą, żałosną grupę ludzi. Słyszał łkanie wdów i płacz dzieci.

Peeta utrzymywał wzrok wbity w ziemię. Mózg podpowiedział mu, że musiał powitać pana Hallowaya i tego starego skurwiela Craya. Choć był chroniony statusem zwycięzcy, wolał nie wkurzać Craya.
-Pan  Mellark, cóż za przyjemność pana widzieć.
-Panie Halloway- odpowiedzial Peeta z uśmiechem na twarzy. Halloway zawsze próbował podlizywać się największym sławom Dwunastki. Dobrze, że w Dwunastce nie było ich wielu.
 Peeta wymamrotała coś w zamian, mając nadzieję na  uniknięcie  jakiegokolwiek dalszego kontaktu z nimi. Nie był w stanie myśleć o rzeczywistych ludzkich uczuciach. Było mu już tęskno do swojego alkoholu.

Zacisnął zęby. W grupie było chyba dziesięć kobiet i  niepokojąco duża liczba dzieci. Wszyscy byli niedożywieni i nie do końca dobrze ubrani. Wydawało się, że były całe pokryte cienką warstwą pyłu węglowego. Peeta zawsze starał się trzymać z dala od ludzi  tyle, ile mógł. Bycie wśród nich było zbyt bolesnym, wspomnieniem...

Kiedy już mógł ponownie skierować wzrok do góry, zobaczył ją. Na samym końcu grupy.

Jego oczy spotkały się z jej oczami zaledwie na ułamek sekundy. Niosła dziecko w blado pomarańczowym szalu na piersi. Płacz dziecka to było jedyne co mógł usłyszeć. Nie widział wyraźnie, ale niemowlak mógł mieć zaledwie kilka miesięcy.
Widział jej spuchnięty brzuch kilka miesięcy wcześniej. Na początku lata. Wyglądała tak pięknie, z kwiatami we włosach.
Kobieta trzymała za rękę chłopca, mógł mieć 4 lub 5 lat. Podobnie jak wszystkie inne dzieci ze Złożyska, miał to spojrzenie w oczach, które mu powiedziało, że ten chłopak wiedział, co  to głód. Domyślił się, że chłopiec dozna jeszcze większego głodu wystarczająco szybko.
Jej policzki były pokryte łzami, ale w przeciwieństwie do innych wdów, milczała. Zachwiała się lekko, starając się uspokoić swoje dziecko na piersi. Peeta otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił.
Potem przeszedł przez grupę kobiet i dzieci. Jego wzrok wrócił do brudu na ulicy. Gdy byli już poza zasięgiem ich głosu Haymitch zapytał go:
-Kto to był?
-Co?
-Ta co patrzyła na ciebie.
-Och, to była pani…  Hawthorne.
-Ooo. – jęknął Haymitch.- Taki wstyd. Pamiętam ją, po prostu nie rozpoznałem jej  z dziećmi. To dziewczyna Everdeen, prawda?
 Peeta skinął głową.
 -Kiedyś kupowałem od niej wiewiórki. Dawno temu, zanim wyszła za mąż za Hawthorna.
-Tak, dawno temu.

Zwycięzcy wrócili do swoich pustych, ciemnych mieszkań w Wiosce Zwycięzców. Peeta wziął ostatni łyk mocnego alkoholu z Czwórki przed  rozstaniem. Mógł przysiąc, że to gówno ma posmak muszli pomimo że nawet nie wiedział jak to było technicznie możliwe... Gdy wrócił do domu, poczuł ten nieświeży zapach, który pojawia się, gdy nikt w nich nie mieszka . Nie przejmował się prysznicem lub włączeniem świateł, musiał zlokalizować barek. Znalazł butelkę whisky i wypił dwa kieliszki wraz z niektórymi pigułkami z  Kapitolu, które miał w kieszeni.

Poszedł na górę. Świat zaczyna błyszczeć. To błyszczało. To było znajome. Bezpieczne. Strzeże go w ciemności.

Niedługo potem Peeta Mellark, zwycięzca 74. Igrzysk Głodowych był nieprzytomny w łóżku.

7 komentarzy:

  1. O mój Boże! W końcu ktoś to tłumaczy! Kocham to opowiadanie i mam wrażenie, że po Polsku będzie miało większy wydźwięk. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale mam wrażenie, iż język polski jest szorstszy, niż angielski, bardziej wbijający się do głowy. Po angielsku "fucker" brzmi dość niewinnie, ale "skurwiel" po polsku... Aż boli prawdą. Nie mogę się doczekać kolejnych tłumaczeń! Oczywiście blog leci do obserwowanych i polecę go u siebie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Z chęcią zrobiłabym Ci tytułowe zdjęcie lub tło. Jeśli się zgodzisz, możesz podesłać mi maila, a ja wyślę Ci okładkę jaką wymyślę. Jeszcze raz pozdrawiam!

      Usuń
    2. Spadasz mi z nieba. Zastanawiałam się co zrobić z tym nieszczęsnym wyglądem. Mój mail: shraderxo@gmail.com
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nareszcie :) Ktoś zaczął tłumaczyć to opowiadanie <3 WSPANIALE ;) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się zaczyna :) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. 41 year old Research Nurse Esta Portch, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Fashion. Took a trip to Archaeological Site of Cyrene and drives a Ferrari 375-Plus Spider Competizione. Pobierz Wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń