Witajcie! Więc oto kolejny rozdział. Dziękuję za pierwsze wyświetlenia i komentarze. Chciałabym poznać waszą opinię na temat moich tłumaczeń, co mogłabym zmienić itd. więc proszę śmiało, komentujcie :) To dla mnie bardzo ważne, bo chciałabym wiedzieć czy dobrze mi to wychodzi, czy raczej nie.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania
_____________________________________________________________
Nerwowo pukam do drzwi. Jest 11:50. Nie ośmieliłabym się dziś spóźnić. Ivy opiera swoją
głowę o moją klatkę piersiową, a ja głaszczę łagodnie jej głowę jedną ręką. W mojej drugiej ręce trzymam papierową torbę z jej rzeczami. Nie ma ich zbyt wiele.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania
_____________________________________________________________
Nerwowo pukam do drzwi. Jest 11:50. Nie ośmieliłabym się dziś spóźnić. Ivy opiera swoją
głowę o moją klatkę piersiową, a ja głaszczę łagodnie jej głowę jedną ręką. W mojej drugiej ręce trzymam papierową torbę z jej rzeczami. Nie ma ich zbyt wiele.
Po minucie w
końcu słyszę dźwięk otwieranego zamka. Nie jestem zaskoczona tym, że to pan
Abernathy otwiera drzwi, zamiast pana Peety Mellarka.
-Katniss,
wejdź - pan Abernathy się nie uśmiecha, ale przynajmniej nie wygląda na
pijanego. Pod wpływem jego spojrzenia lekko się garbie.
-Gdzie jest twój chłopak?
-On jest w szkole -
odpowiadam niepewnie. - Moja matka przyjdzie tu z nim, wraz z resztą naszych
rzeczy po południu.
-Ach,
szkoła - pan Abernathy lekko chichocze, jakby przypominiał sobie beztroskie
dzieciństwo.- Ile ma lat?
-Będzie miał
siedem, wiosną - mówię mu.
-Ooo – mogę się
domyśleć, co w tej chwili myśli. Arrow jest zbyt mały jak na swój wiek. Jestem
pewna, że on wie dlaczego. Abernathy też kiedyś taki był. Był niegdyś
niedożywionym chłopcem.- Wejdź do środka. Właśnie rozmawiałem z Peetą.
-Pewnie…- zatrzymuję
się w drzwiach na moment, niepewna co zrobić z torbą w moich rękach. Śmieję się
nerwowo gdy pan Abernathy bierze ją ode mnie i stawia na podłodze wewnątrz holu. Bierze również mój płaszcz i
zawiesza go na wieszaku po czym idzie do salonu.
Wchodzę za
nim do środka i moje oczy napotykają pana Mellarka. Siedzi na kanapie z gniewnym wyrazem twarzy. Domyślam się jak przebiegała ich rozmowa. Pan Mellark
wstaje z kanapy nawet nie zawracając sobie głowy, aby mnie przywitać czy
uścisnąć dłoń.
-Nie
potrzebuję niańki, Haymitch - syczy do zwycięzcy. Patrzę na jednego i drugiego.
Z wyjątkiem kilku plam farby ubrania pana Mellarka są czyste, w salonie jest
stosunkowo czysto i nie śmierdzi. Nie mogę pomóc, ale myślę, że pan Abernathy
może bardziej potrzebować opieki, niż pan Mellark. Choć...Widzę, że ten dom nie
jest w idealnym stanie. Widzę pognieciony koc na kanapie i puste butelki pod
otwartym oknem. Nic dziwnego , że nie śmierdzi tu alkoholem.
Wreszcie pan
Mellark patrzy na mnie. Widzi moje znoszone ubrania, wąskie ramiona, bladą
skórę twarzy i chude dziecko w ramionach. Ten widok coś zmienił w jego oczach, tylko
na chwilę.
-Minęło
sporo czasu, pani Hawthorne - mówi łagodnie.
Tak, minęło
sporo czasu, choć nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Nasza jedyna interakcja to gdy
rzucił mi kilka spalonych bochenków chleba. Pewnie nawet tego nie pamięta. Uratował
mi życie. Wydaje się, że po raz kolejny mi je ratuje. Albo raczej może je
uratować, jeśli zgodzi się na umowę pana Abernathy'ego.
-Panie
Mellark, proszę mówić mi Katniss.
-Jeśli ty
będziesz mi mówić Peeta.
Kiwam głową
rumieniąc się, choć nie wiem dlaczego. Nie jestem pewna, czy to stosowne, ale nie komentuje tego.
-Dobra, nie
będę ukrywać, że Haymitch namawiał mnie przez kilka godzin, abym zgodził się na
ten układ.
Wzbiera się
we mnie strach. Miałam rację. On nie podjął jeszcze decyzji.
-Jeśli chodzi o dzieci, to mogę…- mój głos
cichnie. Co mogę robić? Zostawiać je w Złożysku, aby marzły i odwiedzać je
tylko w godzinach wieczornych? Albo chciałby bym żyła tu bez nich?
-To nie chodzi
o dzieci. To jest po prostu ... Nieważne - kręci głową.
Patrzy na
Ivy, który właśnie się obudziła i rozgląda się z ciekawością. Karmiłam ją tuż
przed wyjściem, więc chyba nie jest jeszcze głodna.
-Cześć, kochanie, jak masz na imię?- jestem zaskoczona nagłą zmianą w zachowaniu Peety. Od niechętnego i gorzkiego do kogoś zupełnie innego. Kogoś, kto uśmiecha się teraz do mojego dziecka.
-Cześć, kochanie, jak masz na imię?- jestem zaskoczona nagłą zmianą w zachowaniu Peety. Od niechętnego i gorzkiego do kogoś zupełnie innego. Kogoś, kto uśmiecha się teraz do mojego dziecka.
Jestem jeszcze
bardziej zaskoczona, gdy widzę jak odwzajemnia jego uśmiech.
-Ma na imię
Ivy - odpowiadam. Nie dało się nie zauważyć jak patrzy na jej chude ramiona,
ale nie wydaje się, żeby zwracał uwagę tylko na jej niedożywienie. Patrzy na
mnie, zwęża oczy, studiuje moją twarz, a następnie z powrotem patrzy na nią.
-Wygląda zupełnie
jak jej mama.
-Tak, jedno z dzieci jest podobne do mnie... - mówię cicho. Moje słowa wydają się coś w nim zmienić. Cofa swoją rękę,
a jego twarz wydaje się być bardzo blisko.
-Okay - odchrząkuje
i robi dwa duże kroki w tył.- Więc rozmawiałem o tym z Haymitchem. Co powiesz
na pokój i wyżywienie dla ciebie i twoich dzieci i dwieście monet miesięcznie?
Jestem
oszołomiona. Wszystko co mogę robić w tym momencie to otwierać i zamykać moje
usta. Nie jestem w stanie wypowiedzieć jakichkolwiek słów. On chce żywić i dać
schronienie mi i moim dzieciom i do tego płacić mi pieniądze? Dużo pieniędzy.
Więcej niż Gale zarobiłby pracując nawet
12 godzin w kopalni.
Peeta źle
rozumie mój brak odpowiedzi i wciąż mówi:
-I
oczywiście wyślę trochę jedzenia dla twojej siostry i matki. Co o tym sądzisz? -
wszystko co mogę zrobić to kiwać głową.
-Do twoich
obowiązków należałoby utrzymanie domu w czystości, gotowanie, pranie... Może pomoc Haymitchowi przy gęsiach od czasu
do czasu - patrzy na Haymitcha ze złośliwym uśmieszkiem.
-To nie
będzie konieczne - odpowiada pan Abernathy.
-Tak, to będzie
zdecydowanie konieczne - Peeta wskazuje palcem na pana Abernathiego.
-Mamy
umowę? - odwraca się do mnie.
W końcu
jestem w stanie coś z siebie wydusić:
-Tak - moje usta są suche. Zastanawiam się czy
w tym układzie jest jakiś haczyk, bo musi być, to jest zbyt piękne, aby mogło
być prawdziwe.
-Dobrze.
Pokażę wam wasze pokoje.
-Pokoje?
-Nie są
szczególnie czyste. Nikt raczej nie wchodzi na górę - mówi przepraszająco Peeta
i wydaje mi się, że widziałam rumieńce na jego policzkach. Czy on naprawdę
wstydzi się stanu swojego domu? Czyżby zapomniał, że zatrudnił mnie, abym w nim
sprzątała?
Prowadzi
mnie po schodach i pokazuje dwa sąsiadujące ze sobą pokoje. Mówił serio, nie są
czyste, ale nigdy nie widziałam tej wielkości pokoi. Z wyjątkiem tych w domu
Madge lata temu. Przed tym jak zginęła w 74. Igrzyskach. W tych samych
Igrzyskach, które Peeta wygrał.
-W porządku -
mówię. –To po to tu jestem, prawda?
-Um, tak sądzę - mówi.- Jeden pokój jest dla ciebie, jeden dla dzieci.
Chyba, że dzieci nadal śpią z tobą?
-Tak, Ivy śpi ze
mną - właściwie oboje śpią ze mną, ponieważ moja matka miała tylko jedną
sypialnię.- Jest doskonale.
Podchodzę do
okna. Jest pokryte kurzem. Wycieram je z mojej strony i patrzę na Wioskę
Zwycięzców.
-To dobrze - odpowiada po czym wychodzi.
Stoję tam, oszołomiona, wciąż patrząc przez brudne okno.
Kilka godzin
później, moja mama przychodzi z Arrowem i resztą naszych rzeczy, których nie
jest dużo. Tylko jedno pudło. Zdecydowałam zostawić większość naszych rzeczy w
domu mojej matki. Nie potrzebujemy kubków, talerzy czy dywanów. A nasze
skromne, zużyte przedmioty w domu zwycięzcy mogą nawet obrazić naszego
gospodarza. Pudło w rękach mojej matki zawiera nasze ubrania, zdjęcia, kilka
zabawek, roślinną książkę mojego ojca i moje stare podręczniki szkolne, których
Arrow niedługo będzie potrzebował. Gdy się wczoraj pakowałam po raz kolejny uświadomiłam
sobie jak mało posiadam.
Miałam czas,
aby posprzątać pokój Arrowa. Widzę błysk w jego oczach, ale jednocześnie jest
ostrożny. Doznał w życiu zbyt wielu rozczarowań. Ale dzieci szybko się
przyzwyczajają. To chłopak ze Złożyska i wiem z doświadczenia, że jest on odporny. Przypominam sobie, że jest synem swego ojca, kiedy patrzę jak wyciąga
drewniany pociąg ze swojego plecaka. Arrow nie ma wielu zabawek. Pociąg jest
zdecydowanie jego ulubioną, bo Gale zrobił ją dla niego. Gale zabierał Arrowa
na stację, aby zobaczyć pociągi, które przyjeżdżały ze stolicy w niedzielę, w jedynym
wolnym dla niego dniu. Mimo, że wiedziałam, że Gale nienawidził Kapitolu
pozwolił sobie na małe przyjemności, bo jego syn uwielbiał patrzeć na pociągi.
Wzdycham z
ulgą. Arrow zaczyna się bawić, będzie
dobrze.
-Tutaj jest…miło -
mama mówi powoli. Wygląda na zmartwioną. Wie jakie były moje intencje, gdy wyszłam
tej nocy, a wróciłam do domu z wiadomością o tym układzie. Ona nie może
zrozumieć mojej obecności tutaj.- Dasz sobie rade?
Nie mam szans,
aby odpowiedzieć, bo nagle Peeta pojawia się w drzwiach trzymając w rękach pudełko.
Wszystkie nasze rzeczy są już tutaj, więc zastanawiam się co on niesie. Patrzy
na Arrowa bawiącego się na podłodze. Jego oczy spotykają moje na chwilę przed tym
jak podchodzi do mojego syna i siada obok niego. Otwiera pudło i gestem karze
Arrowowi zajrzeć do środka. Arrow patrzy uważnie na niego, ale ciekawość zwyciężyła.
Gdy widzi co jest w środku na jego twarz wstępuje szeroki uśmiech. Pierwszy
prawdziwy uśmiech od miesięcy, z wyjątkiem tego, kiedy w nocy po raz pierwszy
zobaczył chleb.
-Zabawki,
mamo!
-Są z czasów
kiedy byłem małym chłopcem - mówi. Dziwię się, żadne dziecko z Dwunastki nie
miało wielu zabawek. On jest z miasta, ale jednak.
-Kilka lat
temu, moja matka schowała wszystkie zabawki, którymi ja i moi bracia się
bawiliśmy, zachowały się od tamtego czasu - wyjaśnia.
Arrow
uśmiecha się. Wyciąga lalkę z pudełka. Jest drewniana i ma sznurki przymocowane
do ramion i nóg.
-Co to?
-To
marionetka. Pokazać ci jak działa?- pyta
Peeta. Arrow kiwa głową.
Moja matka i
ja oglądamy w milczeniu jak Peeta fachowo sprawia, że lalka spaceruje po
podłodze, zatrzymuję się przed Arrowem i tańczy. Mały uśmiech, który zaczął
rozprzestrzeniać się po twarzy Arrowa znika. Patrzy na Peetę swymi wielkimi
szarymi oczami.
-Kim
jesteś?- pyta. On zawsze wygląda tak poważne.
-Jestem
Peeta. A ty kim jesteś? - bardzo dobrze wie kim jest chłopak.
-Jestem
Arrow. Mam sześć i pół roku. Ile masz lat?
-Jak sądzisz,
ile mam lat?
-Nie wiem
... wyglądasz na trochę starszego od mamy. Ale nie tak bardzo.
Peeta się
uśmiecha. Widzę malutkie zmarszczki w kącikach jego oczu. Jesteśmy w tym samym
wieku, ale Arrow ma prawo nie wiedzieć. Peeta wygląda trochę starzej.
-Miło cię
poznać, Peeta.
-Mi również
jest miło cię poznać.
Tej nocy Ivy
i Arrow w końcu zasnęli w nowych łóżkach, które są im nieznane. Schodzę na dół,
aby odpocząć. Siadam na podłodze w kuchni i opieram się o jedną z szafek. Jestem
zmęczona. Peeta daje mi filiżankę herbaty. Zapomniałam zapytać go, czy nie ma
nic przeciwko, że siedzę tutaj w nocy, czy może powinnam udać się do mojego
pokoju? Nie jestem pewna co powinnam powiedzieć, więc nie mówię nic.
Nigdy nie byłam dobra w rozmowach towarzyskich
albo zwrotach grzecznościowych. Innym przychodzą one bardzo łatwo.
-Jest wierną
kopią swojego ojca -mówi Peeta. Jestem wdzięczna, że przerwał tą krępującą ciszę.
Patrzę na
niego. Na moich ustach pojawia się dumny uśmiechem.
-Tak, jest.
Mówiłam wcześniej. Ona wygląda jak ja, on jak Gale.
-Tak...- jego
uśmiech znika, ponownie. Czy czuje się nieswojo, gdy wspominam o Gale’u? -To są
wspaniałe dzieci.
Kiwam głową.
Zgadzam się z tym. Są to moje dzieci, mimo wszystko.
-Rozumiem,
dlaczego jesteś gotowa zrobić wszystko, aby je ochronić.-patrzę w dół
przygryzając wargę.- Tak, Haymitch mi powiedział. Cholera, Katniss ... Cray
jest brutalny, skończony sukinsyn.
Jest zły. Na
mnie? Peeta wydycha powietrze z płuc i przewraca oczami. Nie sądzę, żeby miał
zamiar podnieść głos na mnie, ale jego następne słowa są cichsze:
-Mógł cię
skrzywdzić. Naprawdę bardzo skrzywdzić.
-Nic nie
boli bardziej niż widok, gdy twoje dzieci umierają z głodu - mój głos jest
pusty. Kiwa głową, ale nie odpowiada. Patrzy na swoją herbatę.
-Dziękuję - mówię
bez zastanowienia. - Nadal nie wiem dlaczego to robisz. Wiem, że nie musisz.
Więc chciałam tylko powiedzieć ... dziękuję.
-To nic
takiego.- kręci głową.
Jego
obojętność mnie denerwuje.
-Nic?
Ratowanie życia moich dzieci to dla ciebie nic? To nic w porównaniu do
wszystkich innych dzieci ze Złożyska, które umierają z głodu, o tym mówimy?
Patrzy na
mnie ze zdziwieniem. Tym razem to ja zaskoczyłam jego. Jest zmartwiony, jego
oczy krążą po ścianach. Kładzie palec na swoicg ustach i zamyka oczy. Moje
także się zamykają. Nieznacznie kręci głową
Krzywi się, ale
rozumiem. Uważaj, co mówisz. Ktoś słucha.
Spędzamy
następne dziesięć minut w milczeniu, aż kończę moją herbatę. Kiedy idę do
łóżka, jestem niespokojna. Godziny mijają, zanim jestem w stanie zasnąć.
Okay, przeczytałam całość i powiem, że jest całkiem dobrze. Kilka błędów wyłapałam, ale o tym to już w mailu napisałam i napisałam również całą resztę głupot. Czekam z niecierpliwością na resztę tłumaczenia. SPOILER Nie mogę się doczekać punktu widzenia Peety i tych intymnych oraz pluszowych scen kiedy się dotykają, myśląc o sobie. Nie wiem dlaczego, ale to było genialne i słodkie i OH MY... kocham każde słowo z tego opowiadania. Lub to jak Katniss w końcowych rozdziałach czeka na niego i próbuje nie myśleć, że gdy ona gotuje obiad dzieciom, ktoś dotyka Peetę, którego kocha. W wersji angielskiej przeczytałam wszystkie 24 rozdziały (które były wtedy dostępne) w ciągu jednej nocy. Byłam nakręcona i właściwie dzięki temu fanficowi zaczęłam czytać inne historie po angielsku i mam ich już chyba na kącie ponad 200... Ale to nie o tym tutaj teraz. Podsumowując. Tłumaczenie jest spoko, jedynie kilka błędów językowych oraz interpunkcyjnych, i czekam na więcej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie mam się do czego przyczepić :D
OdpowiedzUsuńTak jak Rebel1992 napisała, wkradły się jakieś błędy ortograficzne, ale każdemu się zdarzają ;)
Pozdrawiam i czekam na więcej :D
Czekam na next :) Błędy każdemu się zdarzają , czekam na te późniejsze rozdziały z pieprzykiem <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :) Błędy każdemu się zdarzają , czekam na te późniejsze rozdziały z pieprzykiem <3
OdpowiedzUsuńWspaniale! Peeta jak ojciec =D Twoje tłumaczenia są genialne, i moim zdaniem nic nie musisz zmieniać! Czekam na kolejny rozdział. Ciekawe jak się ich losy potoczą, bo prawdę mówiąc nie czytałam tego nawet po angielsku... :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? ^^
OdpowiedzUsuń